eM jest stworzeniem, które nie ma w zwyczaju płakać na filmach, przy książkach, czy piosenkach.
Jeżeli koleżanka Zuzia będzie coś mamrotała pod nosem, to jej nie wierzcie! Kłamstwa i oszczerstwa*
Kiedy wszystkie koleżanki z klasy ryczały na "Szkole uczyć", eM nie wiedziała co ma myśleć na ten temat.
Aha. Okej. No tak.
No ale do rzeczy.
Książka opowiada o szesnastoletniej Hazel, która od trzech lat żyje z wyrokiem. Ma raka. Cały swój czas spędza podłączona do butli z tlenem.** Pewnego dnia, jej rodzice zmuszają ją do pójścia na spotkanie grupy wsparcia, bo myśleli, że ma depresję.
Hazel nie chce tam być. Stara się nie udzielać. Przy okazji prowadzi piekielnie trafne obserwacje i rozważania. O tym jak inni idealizują ludzi walczących z rakiem. O życiu. O śmierci. O tym, co ludzie pozostawiają po sobie.
Pewnego dnia, na spotkanie grupy przychodzi Augustus Waters, chłopak, któremu musiano amputować nogę, aby móc wygrać z rakiem.
No i się zaczyna.
"I'm in love with you, and I'm not in the business of denying myself the simple pleasure of saying true things. I'm in love with you, and I know that love is just a shout into the void, and that oblivion is inevitable, and that we're all doomed and that there will come day when all our labor had been returned to dust, and I know the sun will swallow the only earth we'll ever have, and I am in love with you."
-Augustus
Ale to nie rzuca się w oczy.
Można powiedzieć, że mówią zbyt dojrzałym językiem, że nie zachowują się jak zwykli nastolatkowie.
Ale oni przeszli więcej niż ich rówieśnicy.
A ich słowa uderzają. Tak prosto w serce.
Tutaj nie ma miejsca na idealizację. Każdy z bohaterów wiele przeszedł.
Pokazują, że człowiek chory na raka też może być wredny, też może być złośliwy. Może nie mieć siły do walki. Może chcieć się poddać.
Hazel często się martwi, co będzie z jej rodzicami, gdy umrze. Jest ich jedynym dzieckiem. Jej matka poświęciła się opiece nad nią. Jej ojciec jest bardzo emocjonalny i co chwila płacze (co było w pewnym momencie zabawne nawet ;)).
Agustus nie chce umrzeć śmiercią, która by nic nie wniosła do tego świata. Nawet gdy gra w gry video razem ze swoim przyjacielem, woli osłonić cywili, niż wygrać.
Ważnym wątkiem jest również próba "zdobycia" informacji o bohaterach ulubionej książki Hazel, a potem i Augustusa, która prowadzi ich aż do Europy.
"Sometimes, you read a book and it fills you with this weird evangelical zeal, and you become convinced that the shattered world will never be put back togheter unless and until all living humans read the book. And then there are books like An Imperial Affliction, which you can't tell people about, books so special and rare and yours that advertising your affection feels like a betrayal."
-Hazel o książkachZ tego co pamiętam, to tytuł zaczerpnięty jest z Szekspira. Nie pamiętam szczegółów, ale wyjaśnienie było piękne.
Książkę, mimo trudnej tematyki czyta się zaskakująco dobrze. Są momenty śmiechu, są momenty rozpaczy. Tak jak w życiu.
Książka jest pełna takiego ciepłego czegoś, że nawet kiedy bohaterzy mówią o problemach, to nie miałam ochoty stać się emo.
No i końcówka.
Przez ostatnich kilkadziesiąt stron, eM przez każdą literę ryczała. Nie mogła tego opanować i ryczała. I ryczała.
Mało widziała i ryczała.
Mimo że czegoś w tym stylu spodziewałam się na zakończenie.
To ryczałam.
Całe szczęście, że nikogo w domu nie było, bo pomyśleliby, że jestem wariatką.
Dlatego jestem bardzo zdziwiona, że nie słyszałam żeby któreś polskie wydawnictwo miało w planach wydanie tego. No dobra, książka w USA wyszła w tym roku w styczniu, no ale PROSZĘ PAŃSTWA!
Jakby kto słyszał, że będzie po polsku to niech mi da znać!
Wiem, że jedna książka tego autora jest przetłumaczona na język polski "Szukając Alaski", którą będę próbowała zdobyć.
*No dobra, eM ryczała jak głupia, jak jej Zgredka na ekranie kina zabili. No i eM ryczała też kilka razy przy fun.'owskim "The Gambler". Do reszty się nie przyznaję.
** eM nie podejmuje się próby przetłumaczenia nazwy rodzajów raka, które mają Hazel i Augustus. A google tłumaczowi nie wierzę.
Bo "Szkoła uczuć" to zarąbiście marny wyciskacz łez, nawet mnie nie wzruszył, a to coś znaczy, bo jak się zaprę wzruszę się nawet na reklamie Millenium banku.
OdpowiedzUsuńCo prawda powieści czysto obyczajowych zazwyczaj nie czytuję, ale zdarza mi się. Wydaje się ciekawe, poza tym zaintrygował mnie pomysł pokazania, że osoby chore na raka niekoniecznie są idealne, chyba łamie to jakieś tam tabu? Zazwyczaj twórcy poruszający tę tematykę lubią kreować swoich bohaterów na ofiary/bohaterów/niepotrzebne skreślić. Poza tym lubię czytać po angielsku, brak tłumaczenia mi nie przeszkadza. No nic, wciągam na listę, tak czy siak rozglądam się akurat po księgarniach/antykwariatach z pozycjami anglojęzycznymi, równie dobrze mogę rozejrzeć się za Greenem (kolejnym O.O).
Pozdrawiam :)
Oj tak, łamie tabu i o tym tabu też bohaterowie rozmawiają. Może w pewnym momencie też tam idealizują, ale nie rysują od razu im aureolek nad głową, jak to bywa w takich przypadkach.
UsuńKsiążka bardzo mnie zaciekawiła. A tytuł i Szekspir? Jedyne co mi przychodzi do głowy to cytat z Juliusza Cezara: The fault, dear Brutus, is not in our stars,
OdpowiedzUsuńBut in ourselves, that we are underlings. Pozdrawiam ;) A na szkole uczuć starałam się nie płakać (bo oglądaliśmy ją w szkole na religii), jakoś się udało, ale wzruszyła mnie, mimo że, broniłam się przed tym filmem.
Możliwe, że to o to chodzi, ale głowy sobie nie dam uciąć, a znaleźć tego fragmentu nie mogę ;)
UsuńAAAaa! Już Cię uwielbiam! Za Johna, za fun.ów, za książki, za seriale... Jeśli się jeszcze okaże, że jesteś nerdfighterem, to już w ogóle! Daj znać jak podobała Ci się "Alaska" jak już ją dorwiesz. A jak chodzi o tytuł, to ja mogę dać sobie swoją głowę uciąć, bo to właśnie ten fragment: yt.com/watch?v=3xF-T8XXXR8. Bardzo proszę, wytłumaczenie :) DFTBA!
UsuńJeżeli chodzi o bycie nerdem, to oczywiście, że jestem nerdem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I jestem z tego dumna, więc do nerdfightera (o czym niestety dopiero teraz się dowiedziałam ;( Łe!) wydaje mi się, że niedaleka droga.
UsuńTen kanał na youtubie. GENIALNY.
Zobaczyłam tylko dwa video i już wiem, że się zaprzyjaźnię z tym kanałem :D
Dzięki bardzo!
Lepiej późno, niż później ;) Także cieszę się w imieniu Greenów, że się spodobali. A jak już polecam, to polecę jeszcze Team StarKid, nie wiem czy o nich słyszałaś. Widziałam, że czekasz na 4 sezon Glee (niejaki pan Criss był jednym z ich założycieli i jedynym Harrym, jakiego w tym momencie dostrzegam, mając jakikolwiek kontakt z dziełami pani Rowling :P), a podejrzewam, że czytałaś Pottera, więc może z nimi też się zaprzyjaźnisz. Generalnie, jest to grupa teatralna przyjaciół z Uniwersytetu Michigan, która postanowiła wystawić w szkole parodię serii o HP i wrzucić wszystko do internetu, żeby mieć pamiątkę. Nie byli jednak świadomi, jakie szaleństwo się rozpęta ;) yt.com/watch?v=wmwM_AKeMCk, pierwsza część pierwszego z dwóch musicali :D Nie obrażę się, jak się nie spodoba! A jak się spodoba, będzie "totally awesome!" (musiałam to zrobić. Wybacz!) :)
UsuńAaaa! Obejrzałam pierwszą część (no dobra, raczej pierwszą piosenkę tego) jakiś czas temu (mam nawet ją na mp3 w komórce) i cały czas zapominałam obejrzeć dalej! Dzięki za przypomnienie.
UsuńZaszaleli tam, to fakt :D
Najbardziej mnie rozwala "Cio Cieng". No dobra i Malfoy ;)
No doooobra Ron też.
Dobra, przyznaję się, wszyscy są tam ekstra :D
Ja za to polecę Ci coś swojskiego.
Na youtubie wpisz lekkostronniczy
Albo masz najnowszy odcinek, nagrywany na spotkaniu, ale raczej faza ta sama ;)
yt.com/watch?v=Mgf2wIFWLzU&feature=youtu.be
Ta dwójka jest GENIALNA! Gadają o wszystkim i o niczym, a przy tym są zabawni ;)
Znam, znam! I uwielbiam już dłuższy czas, od trzydziestego któregoś odcinka dokładniej ;) Ale nie przepadam za tymi na piwach. Są takie... inne, nie przekonują mnie za bardzo :P
UsuńTak czy inaczej, nawet nie przypuszczałam, że znajdę w polskim internecie kogoś, kto ma podobne zainteresowania, chociaż prawdę mówiąc nawet nie szukałam ;)
I jesteś jedyna, którą zainteresowała "TFiOS". Jakoś nie mogłam do niej przekonać nikogo w moim "otoczeniu"..
Nooo, te piwa są takie... Sztuczne?
UsuńAle normalne odcinki są świetne :D
W internecie nie warto szukać, warto zdać się na przypadek ;)
Problem z TFiOS jest taki, że jest tylko po angielsku, gdyby w końcu jakieś wydawnictwo zajęło się Johnem Greenem, to by wszystko ruszyło z kopyta i byłaby Greenomania.
True story.
Jak skończę studia i nadal go nikt nie przetłumaczy, to założę wydawnictwo i zrobie dobry marketing i połączę przyjemne z pożytecznym ;)
Z Greenem czuję się tak samo jak z fun.ami.
Niby nikt ich nie zna i czuję się świetnym małym hipsterem, że tylko ja ich znam.
Ale zasługuje na to, żeby ludzie go czytali i poznali. A nie kolejna durna love story wampira i laleczki. (Chociaż czasami nie mam nic przeciwko czemuś takiemu).
Jak wydawnictwo może wydać "50 twarzy" co jest fanfcikiem opartym na ZMIERZCHU, tylko ze zmienionymi imionami?
Ahgdasdguiasd
Tyle emocjiiii ;D
Mi czytanie po angielsku nie przeszkadza. Lubię i nawet bardziej niż po polsku, bo tłumacze to mnie zazwyczaj irytują. Bardzo. Agrr!
Dlatego wchodzę sobie na goodreads i szukam książek (najczęściej młodzieżowych, chociaż powinnam się już odzwyczajać od nich, bo młodsza to ja się nie robię) które mają około, a zazwyczaj ponad 4 gwiazdki ocen ;)
To ja pomogę Ci z tym wydawnictwem, bardzo chętnie ;)
UsuńA jak chodzi o tłumaczenia, to się nawet nie będę wypowiadać. Czytanie "Alaski" po polsku było po prostu zakatowaniem stylu pisania Greena na śmierć. Dlatego też, jak mam dostęp i jestem w stanie , staram się czytać w oryginale. I polecam Ci serdecznie "Will Grayson, Will Grayson", którą napisał z Levithanem - jedyna (jak dotąd) poza tymi dwoma, którą udało mi się dorwać w łapki.
Oj tam, to, że się nie robisz młodsza nie przeszkadza w czytaniu książek młodzieżowych ;) Ja się muszę przyznać, że dopiero teraz zaczęłam oglądać Dysneyowskie klasyki, w stylu "Mulan" czy "Herkulesa" ;P Wiem, zmarnowałam dzieciństwo..
A o muzyce i byciu hipsterem na tym polu też nawet nie ma o czym mówić, bo nie słucham w zasadzie niczego, czego słucha przeciętny osobnik w moim wieku, a np. Charlene Kaye, Freelance Whales czy the Mountain Goats nie zna nikt z moich znajomych, a szkoda ;)
Oj tak. Nasi tłumacze masakrują styl autorów amerykańskich. Ostatnio dobrze przetłumaczone, to Delirium czytałam. Bardzo ładnie zrobione.
UsuńReszta jest ble.
I zazwyczaj mamy brzydsze okładki *daryanioła*
Chcesz porozmawiać o disneyowskich tworach? Ciekawe co eM ma w obrazku profilowym. O jejku jej ;)
Wydaje mi się, że coś Freelance Whales słyszałam i miałam się więcej z nimi zaznajomić, ale gdzieś mi uciekli. Musze nadrobić.
Bo ostatnio szukałam czegoś w stylu fun.ów i nie mogłam znaleeeźć i było mi przykro :(
Ale ja to słucham tak naprawdę wszystkiego co się da.
Tylko czasami jak jakaś Rihanna czy Katy Perry leci, to wolę na youtubie znaleźć ich cover.
A tak to zazwyczaj soundtracki seriali CW.
Caaaaluśki soundtrack Pamiętników kocham. Secret Circle też, btw, szkoda, że skasowali ten serial.
I ja raczej takie pojedyncze piosenki lubię.
Btw. wydaje mi się, że łatwiej nam będzie ( i wygodniej), jak będziemy rozmawiać przez maila. Jak chcesz, to w kontakcie mam podany ;)
Jeżeli nie wszyscy kochają książki po ang to polecam "Oskar i pani Róża" Érica- Emmanuela Schmitta. W googlach lepiej opiszą to ode mnie-zgodzisz się ze mną eM?;p
OdpowiedzUsuńPS Zapomniałaś napisać,że płakałaś przez 90% ostatniej częśći HP!!!!
"Oskara i Panią Różę" wciskałaś mi kiedyś, ale jakoś nigdy nie miałam czasu, a potem o niej zapomniałam. Czas rozpocząć poszukiwania!
UsuńNie! Przez 90% ostatniej części oczy mi się pociły.
Płakałam, to przez kilkadziesiąt ostatnich stron "The Fault in our stars". Płakałam tak, że co chwilę msuiałam przerywać, bo nic nie widziałam!
Bardzo chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWow, po twoje recenzji wnioskuję że to musi być naprawdę świetna książka. Choć to nie powinno dziwić bo bardzo lubię tego autora odkąd przeczytałam "Szukając alaski". Teraz pozostaje mi czekać aż jakieś polskie wydawnictwo zainteresuje się tą książką, bo na angielską wersję nie ma funduszy :/
OdpowiedzUsuńA płacz przy śmierci Zgredka i "The Gambler" (jesteś chyba pierwszą osobą, na którą się natknęłam, która zna tą genialną piosenkę!) jest absolutnie wytłumaczalny.
Co tam "The Gambler" (która jest najpiękniejszą piosenką o miłości EVER), ja UWIELBIAM wszystkie piosenki fun.ów. I ze starej płyty i z nowej.
UsuńI staram się teraz poszukać trochę piosenek The Format, starego zespołu Nate'a Ruess'a. Są w podobnym stylu.
A "Szukając Alaski", po prostu MUSI mi wpaść w ręce bo nie wytrzymam. Jeżeli to jest na tym samym poziomie, to ja się pytam: Czemu wydawnictwa polskie się tym nie interesują, a tłumaczą jakieś dziwne rzeczy jak "Fifty Shades of Grey", które najlepszych recenzji nie ma.
Ach, fun'i są świetni! Aż szkoda, że teraz wszyscy znają tylko "We are young", które ciągle leci w radiu a nie słuchają wszystkich pozostałych piosenek :/
UsuńJa generalnie nigdy nie rozumiałam polityki polskich wydawnictw. Niektóre te książki są takie słabe, a te naprawdę dobre w ogóle nie są dostępne :/
A żeby umilić czekanie na "Szukając Alaski" to polecam ci książki Sarah Dessen. Ja czytałam na razie dwie: "Posłuchaj mnie" i "Zamek i klucz" i mam wrażenie, że mają podobny styl do książek Green'a tj. młodzieżowe obyczajówki, ale mówią o jakimś realnym i ważnym problemie, zmuszają do myślenia. Oczywiście u nas wydane są tylko 3 z jakiś 10 dostępnych po angielsku :(
Z pewnością spróbuję tej autorki!
Usuń"We are young" mi się znudziło gdzieś tak koło drugiego tygodnia puszczania go w polskim radiu. Jestem ciekawa, czy w ogóle "Some Nights" jako singiel do naszych radioodbiorników dotrze, czy tylko jedną piosenkę będą maltretować...
Też ich za to uwielbiam <3
Oooo, będę czytać! Muszę! :D Uwielbiam książki o podobnej tematyce <3 Recenzja świetna :D Krótka, ale wyrażająca Twoje zdanie i emocje po przeczytaniu ^^
OdpowiedzUsuńZnalazłam informację, że książka wyjdzie w Polsce pod tytułem "Gwiazd naszych wina" 6.02.2013 :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki już się dowiedziałam ;)
UsuńI nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć co tłumacz wymyślił ;>