13:33

Paullina Simons Jeździec Miedziany

eM lubi sprawdzać, czy książki, które podobają się wszystkim* będą się i jej podobały.
Oczywiście ze sporą dozą podejrzliwości, ale jednak mniejszą niż traktuje te, które sama wyszukała.

O Jeźdźcu, nie słyszałam żadnej negatywnej opinii. Chyba.

Czytało mi się go bardzo dobrze. Jak zaczęłam, to nie mogłam skończyć i 700 stron przerzuciłam w dwa dni.
Ciekawy styl, dobry język. Nie mam na co narzekać w tym miejscu.



Głównym problemem jest to, że książka nie zaskakuje, bo...
Jest streszczona na okładce.
Całe szczęście, że miałam starszą wersję, więc nie jest to AŻ tak streszczone, ale nowszej wersji...
Po prostu wszystko najważniejsze, co mimo wszystko mnie trochę zaskoczyło.
Tylko połączyć dwa opisy i już nie trzeba czytać książki.
No dobra, żartuję.

Wersja starsza:
Jest czerwcowe przedpołudnie 1941 roku. Niemcy atakują Związek Radziecki. Siedemnastoletnia Tania Mietanowa poznaje młodego oficera Aleksandra Biełowa. Wybucha między nimi żarliwa miłość. Ale nie jest to miłość łatwa. Aleksander musi ukrywać prawdziwą tożsamość. Jest Amerykaninem szantażowanym przez swego podwładnego- jedynego człowieka, który zna jego głęboko skrywaną tajemnicę. Wojna i blokada Leningradu niszczą w straszliwy sposób dawny świat niczym rozszalała Newa w poemacie Puszkina "Jeździec miedziany". A Aleksander i Tania, jak bohaterowie poematu- Eugeniusz i Parasza- stają się ofiarami żywiołu. Mimo to udaje im się przeżyć chwile pełne miłości i szczęścia. Czy ocaleją, czy zdołają uciec z krazju, nazwanego później "imperium zła"?

No cóż... Treść nie powala.
Relacje między głównymi bohaterami i innymi postaciami są...
Takie przewidywalne.

Tania, dziewczątko, które jest lepsza i bardziej dobrotliwa i wykonująca polecania niż... najlepsza i najbardziej dobrotliwa osoba na świecie.
Aleksander, którego sekret wcale nie gra tak wielkiej roli, honorowy, opiekuńczy, starszy o kilka lat od Tani oficer. Och i Ach!
Były jednak momenty w których ich podziwiałam.

Ich miłość rozwija się na początku ciekawie. Ale potem, autorka zaczyna wpadać w schematy i powtórzenia. Było to troszkę irytujące, bo myślałam, że czymś mnie zaskoczy, a tu nic. Znowu to samo.

Bohaterowie poboczni byli płytcy. Jak na taką objętość, miałam nadzieję, że autorka coś o nich więcej napisze. Coś wyjaśni. A dla mnie wszyscy są jednowymiarowi. Nawet "główny zły". Takie trochę...
Hmm.. Dziwne.

No ale przeczytałam, prawda?
Nie rzuciłam tej cegły w kąt.

Historia mimo wszystko wciąga. Chciałam się dowiedzieć jak to się skończy.
Do tego dodajmy rys historyczny. Autorka jest wnuczką emigrantów z Rosji Sowieckiej, więc podejrzewam ją o poprawność historyczną.

Nie wiem na ile, ale dzięki tej powieści, dowiedziałam się czegoś więcej na temat blokady i walki Leningradu. Jak wyglądało życie wewnątrz. Co się działo z ludźmi.
Jak funkcjonowało wojsko broniące miasta.

No i o życiu codziennym ludzi. Przed i w trakcie blokady. Jak wyglądało mieszkanie, praca. Stosunki w rodzinie.
Jak ludzie nigdzie nie mieli prywatności.
Kiedy Tania usłyszała to słowo po angielsku, nie wiedziała co ono oznacza, a Aleksander musiał jej tłumaczyć opisowo, bo nie było takiego słowa w języku rosyjskim.
Poruszyło mnie to.

Może i nie znalazłam w tej książce tego co oczekiwałam.
Może po prostu miałam zbyt wysokie wymagania wobec niej spowodowane licznym pozytywnymi recenzjami.
Jednak czytało mi się bardzo przyjemnie i minusy o których wspominałam nie są aż tak zauważalne, kiedy jest się w trakcie czytania. Wtedy myślałam tylko o tym, żeby być już na kolejnej stronie.
Umiejscowienie w czasie i w przestrzeni też dodaje smaczku.

Niech najlepszą rekomendacją będzie to, że zamierzam przeczytać drugi tom.
Mimo wszystko.

*Wszystkim, to pojęcie względne, ale wiecie o co chodzi. Marketing, zachwyty w recenzjach, i tak dalej...
Copyright © eM poleca , Blogger