Albo posiada, ale jest to tak malutka część, że się zagubiła w akcji.
A do wysnucia takiej teorii wystarczyło przeczytanie dwustu stronicowej książki i obejrzenie jednego filmu na jej podstawie.
Książka była dla mnie nijaka.W starym wytartym notatniku kryje się kronika pewnej miłości, która rozkwitła po zakończeniu II wojny światowej gdzieś w Karolinie Północnej. Noah Calhoun odczytuje ją wieczorami w domu opieki starej kobiecie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Dzięki sile uczucia przeżywa na nowo cudowne chwile swojej wielkiej miłości. Przypomina sobie, kiedy w 1932 roku po raz pierwszy zobaczył Allie Nelson - ich potajemne spotkania, wspólne wakacje i trudny okres rozstania, gdy zniknęła z jego życia na czternaście lat.
Pomysł (a z tego co gdzieś wyczytałam historia oparta jest na prawdziwych zdarzeniach), teoretycznie jest bardzo ciekawy i romantyczny.
Cóż z tego, kiedy czytając tę książeczkę nie czułam tego. Zero. NIC.
Książka, jak książka, czytałam, ale nie potrafiłam się wczuć w żadnego z bohaterów. Byli dla mnie zbyt jednowymiarowi, a cała historia sprowadzona do jednego wątku- ich miłości.
Może pan Sparks powinien popracować nad swoją powieścią i dodać jej trochę objętości?
Czasami wydawało mi się, że czytam poszarpane fragmenty, szybko złączone w jedną całość. Wydaje mi się, że autor nie do końca przemyślał opowiadanie historii w czasie której bohaterowie powracają do wspomnień. Taka matrioszka. Irytujący był też styl, czasami miałam wrażenie, że wypowiadający się bohaterowie wpadają w lekki patos.
Jak na autora, o którym czytałam wiele pozytywnych opinii, to nie tego się spodziewałam.
Może to właśnie dlatego się zawiodłam? Zbyt duże oczekiwania?
No ale może powiem trochę o czymś pozytywnym. A mianowicie, momenty, kiedy widzimy już starszych bohaterów. Tak, te momenty kilka razy spowodowały, że coś we mnie minimalnie drgnęło, ale to też nie to czego oczekiwałam.
To zabawne, ale były to momenty, które najbardziej mnie irytowały w filmie, do którego obejrzenia zostałam zmuszona po przeczytaniu książki, przez koleżankę która się dowiedziała, że nigdy Pamiętnika nie oglądałam. Gdyby była taka możliwość, to pewnie kopa w tylną część ciała dostałabym za to.
Film był lepszy.
Nie był poszarpany, wszystko było ładnie przedstawione, miało swoją kolej. Jak rzadko, podobały mi się zmiany wprowadzone do ekranizacji.
I...
Rachel McAdams, która grała Allie, irytowała mnie strasznie. Chociaż możliwe jest, że irytowała mnie postać. W porównaniu do emocjonalnej chłodni, do której wprowadziła mnie książka, to jest duży sukces!
Gosling, jak to Gosling, ładnie wyglądał i ładnie grał. On zawsze ładnie wygląda i ładnie gra, chyba, że rozwala komuś czaszkę piętą. Nie, nie pytajcie.
Aktorzy, którzy grali Allie i Noah'a w zaawansowanym wieku, byli kiepsko dobrani.
No, ale koniec końców powstał bardzo ładny i przyjemny obrazek, tylko...
Tylko znowu mnie za bardzo nie ruszył ten obrazek. Po tym jak słyszałam, jak wszystkie moje koleżanki opowiadają, że jest to najpiękniejszy film o miłości, że ryczały na nim, że och i ach!
Czuję się zawiedziona. I nie wiem teraz czy to ze mną jest coś nie tak, czy czytałam i oglądałam to w złym momencie dla mojego mózgu, czy ktoś też widzi, że to takie... Dość jednostajne i jednowymiarowe było?
Wzrok Zuzi, po tym jak stwierdziłam, że "to takie sobie było" spowodował, że myślę, że to raczej coś z moim mózgiem nie tak ;)
W każdym razie, chcę spróbować jeszcze raz przekonać się do pana Sparksa, polecacie którąś z jego książek jakoś szczególnie?