Prawie.
Pierwsze dni okupacji niemieckiej. Warszawa trwa w niepewności. W mieście ukrywa się Konstanty Willemann, syn niemieckiego oficera o arystokratycznych korzeniach i spolszczonej Ślązaczki, podporucznik, który po kampanii wrześniowej próbuje uwolnić się od obowiązków wojskowych. Ma trzydzieści lat, żonę i syna. Matka wychowała go na Polaka: służył w polskim wojsku, ożenił się z Polką, ale dla Willemanna to wciąż zbyt mało, by wiedzieć, kim właściwie jest.
Dotąd prowadził w Warszawie rozrywkowe życie bon vivanta, obracał się w artystycznych kręgach. W rozwiązłości i narkotyzowaniu się nie przeszkodziła mu nawet wojna. Ten „człowiek bez serca i ojczyzny” pragnie nade wszystko zdobyć kolejną buteleczkę morfiny i mimo okupacji żyć swoim dawnym życiem bywalca i kobieciarza.
Zanurzony w nocnym życiu Warszawy, poznaje Stefana Witkowskiego, przywódcę otoczonej aurą skandalu konspiracyjnej organizacji wywiadowczej, zwanej muszkieterami. Konstanty wbrew swojej woli pod przybranymi nazwiskami rozpoczyna działalność konspiracyjną, która tylko pogłębi jego dylematy i doprowadzi do wielu dramatycznych wydarzeń...
eM nie wiedzieć czemu, jest zazwyczaj sceptycznie nastawiona do polskich twórców. Taki rodzaj podejrzliwości jaki pies ma stosunku do jeża.
Wiecie o co chodzi.
Książka, jak to zwykle fajne książki u eM, została zauważona przez przypadek. Najpierw eM kręciła na nią nosem, potem nie mogła jej nigdzie dostać bo się nakład wyczerpał, a potem jak ją eM dorwała to nie miała jej kiedy przeczytać. Ale udało się! I świetnie, że się udało.
Ta mała cegiełka jest świetna!
eM nigdy czegoś takiego nie czytała.
Początek drugiej wojny światowej.
Warszawa i człowiek, któremu wszyscy mówia kim ma być, a sam nie może odnaleźć siebie.
Opis miasta w pierwszych dniach okupacji niemieckiej. Miasta, które eM zna i którego ulicami wspomnianymi w Morfinie chodzi.
I narracja!
O narracjo szalona! Trzecioosobowa, pierwszoosobowa i niewiadomojakoosobowa!
Wszystkie się przeplatału i uzupełniały i pięknie pokazywały psychikę głównego bohatera, Kostka.
Kosteczek przed wojną (dobra, a nawet i w jej czasie), starał się żyć zgodnie z zasadą Sex, drugs & Rock&roll.
Znaczy prawie tak, bo wiecie, że tam raczej jazz był w tamtych czasach modniejszy z tego co eM pamięta, ale ogólny obraz macie.
Dużo było przeklinania, nagości, narkotyków, alkoholu i brudnych spraw, ale wszystko było w taki sposób, że nie raziło, a raczej pięknie wszystko kreowało.
I ma Wilsona dla swojego Housa. Znaczy kumpla ma, który tak jak Wilson znosi jego widzimisie.
Prawie.
Tak jak pisano w niektórych zakamrkach, mamy antybohatera, którego eM było szkoda. Szczególnie, kiedy dowiadywała się o nim coraz więcej.
I te opisy dotyczące postaci, zagłębiające się w ich przeszłość, aby wybiec w daleką przyszłość.
Już w połowie ksiązki wiemy, jaki los czeka naszego głównego bohatera.
I w tym miejscu eM chce podkreślić, że jej pisanie w trzeciej osobie nie jest spowodowane tym samym co u Kosteczka. eM nie jest uzależniona !
Chyba, że od jedzenia pyszności.
I czytania książek.
I ktoś tam będzie w komentarzach pisał, że od facebooka, ale to pomówienia są!
Początek okupacji niemieckiej pokazany jest od innej strony. Nie ma heroizmu, nie ma budowania pomników. Jest bardzo realistycznie.
Jest całkiem sporo metaforycznych smaczków, ale eM pozwoli Wam samym je odkryć.
W mniemaniu eM, Kostek się zmienia. Powoli, ale jednak. I w czasie kiedy on się zmienia, zmienia się tez narracja, co jest tak pięknym chwytem, że eM aż pisnęła z zachwytu kiedy to ogarnęła.
Chyba, że eM tego nie ogarnęła, albo źle ogarnęła, co też się zdarza !
Niech ktoś kto już to to czytał powie eM!
eM Morfinę bardzo poleca.
Tylko jedna rada: miejcie czas na Morfinę.
Czyta się ją bezboleśnie, ale trzeba raczej ją czytać na raz. Inaczej człowiek może się pogubić.
A jak nie wierzycie eM, to pan Twadroch Paszport Polityki za nią dostał, więc o!
~~~~~~~~
eM powoli dochodzi do siebie po sesji. Na razie nie może ogarnąć kto jest kim, przez to zamieszanie z Google+, przez co sama eM musiała zacząć się podpisywać pełnym imienim. Pfi!
Bądźcie dobrej myśli!
eM zaprasza nadal na marudzenie na eMbooku. I na bloglovin, którego eM sobie założyła, bo jednak jest fajniejszy niż google+
Ja nie mam nic przeciwko polskim autorom, chociaż niektórym bardzo przydałoby się więcej samokrytycyzmu. Na "Morfinę" mam ogromną ochotę, więc postaram się dorwać ją. :)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi na nią ochoty
OdpowiedzUsuńMoja mama posiada tę książkę i jak się jej spodoba to może i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńO! Ja jakoś w ogóle nie byłam zainteresowana i nawet nie chodzi o to, że to polska książka. Jakoś tematyka mi nie odpowiada, ale nie mówię nie, bo ja Em ufam, więc zobaczymy, jak to wyjdzie. :D
OdpowiedzUsuńOd okładki można dostać oczopląsu. Za to tematyka brzmi naprawdę ciekawie, z opisu wnioskuję, że też do tej pory nie czytałam czegoś takiego; idę poczytać coś więcej na temat ,,Morfiny", bo dokształcać się trzeba, a co! :)
OdpowiedzUsuńNajśmieszniejsze jest to, że eM dopiero po jakimś czasie ogarnęła, że coś jest nie tak z tym człowiekiem na okładce.
UsuńPszypadek? Nie sondze!
eM wini wadę wzroku.
jestem zapisana w kolejce w bibliotece, w drugiej 50-tce ;)
OdpowiedzUsuńSzybko poójdzie ;)
UsuńZawsze kiedy jestem w księgarni widzę tę specyficzną okładką i prawdę powiedziawszy niedawno nawet miałam tą ksiązkę w ręku, ale również jestem zrażona do polskich pisarzy dlatego ją odłożyłam. Będę ją mieć na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie wprowadza lekki zamęt, ale budzi też zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńA nuż będzie w mojej bibliotece ? Zobaczymy
Oczywiście, że bloglovin lepszy od Google ;)
No i mnie zachęciłaś;) To zupełnie inne przedstawienie tamtych czasów niż to, do którego jestem przyzwyczajona. I główny bohater mnie zaciekawił...
OdpowiedzUsuńOpłaca się czasem czytać polskich pisarzy;)
Ostatnio czytałam artykuł o tej książce i stwierdziłam, że chętnie ją przeczytam, acz potrzebuję na to dużo czasu. Ale zanotowane, będę o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuń