.. czyli eM pisze przemyślenia bez książki w zasięgu wzroku.
eM ma ochotę zacząć pisać ogólnie o książkach Greena w tym momencie, słowami jego bohaterki Hazel Grace, ale niestety tejże książki eM jest również pozbawiona.
Green ma w sobie to "coś".
eM czytała dopiero jego drugą książkę, a już wie, że resztę również przeczyta.
Co Green napisze, eM przeczyta. Koniec, kropka.
Szczerze powiedziawszy, gdyby eM nie wiedziała, że tę książkę napisał pan Zielony, to po opisie nie wie, czy by ją przeczytała.
Brzmi strasznie banalnie. Chłopak wzdycha do dziewczyny przez całe swoje życie i nagle dziewczyna przychodzi do niego w nocy. Pare komplikacji. Happy end.A tak wcale nie było.
Green po raz kolejny pokazuje, że rozumie młodzież. Że wie o czym pisze i dla kogo. Jego postacie nie są papierowe. No dobra, część jest przerysowana, ale powiedzmy sobie szczerze.
Niektórzy z nas znają osoby o których opowiadają innym jak o ciekawostkach przyrodniczych.
Całą powieść czytało się wspaniale, ba! eM ją widzi jako film.
Film o podejmowaniu decyzji, o poszukiwaniu siebie.
O tym, o czym wszyscy myślą, kiedy zamyka się za nimi pewien etap w życiu.
eM, która ostatnio stwierdziła, że jej pokolenie jest na bardzo dobrej drodze do stania się pokoleniem straconym, bardzo się zgłębiała w każde słowo.
Bo czy lepiej być takim samym papierowym człowieczkiem jak cała reszta? Iść ścieżką wyznaczoną przez innych, która ma szansę stać się szczęśliwą ścieżką. Robić to co inni, żeby być akceptowanym i lubianym?
Czy lepiej mieć swoje własne zdanie, być przygotowanym na kpiące spojrzenia i słowa. Na to, że ludzie obrabiają Ci tyłek za plecami, bo nie robisz czegoś tak jak to ustawa przewiduje i nie zmuszą Cię do tego ni słowem ni niczym.
Dobra, dobra eM przestaje.
Książka idealna do czytania na początku wakacji.
Sympatyczne postacie (Ben jest uroczy!), które swoimi relacjami przypominały trochę ludzi z Teen Wolfa (Ben jako Stiles, anyone?).
W pewien naprawdę bardzo pokrętny sposób.
Papierowe miasta są książką o podróży, chociaż ta podróż podróż zajmuje jedynie 100 ostatnich stron.
eM już kilka książek w podobnym klimacie, ale tę jej się najlepiej czytało. Wszystko było plastycznie opisane.
Chociaż eM chyba najbardziej podobało się szukanie dziury w całym przez Q.
Tak trzymać! eM też tak ma!
Niestety.
eM nawet nie wie o czym ma pisać, musicie sami przeczytać!
(Ej, ale okładki polskie mogłyby być bardziej ogarnięte. Te nie są złe, ale takie...
Mało zielone.)
Ogólnie jest genialnie!
A teraz eM będzie czekała grzecznie na Szukając Alaski, które ma być we wrześniu.
Chyba, że nie wytrzyma i przeczyta po angielsku.
Po "Gwiazd naszych wina" powiedziałam sobie, że muszę przeczytać inne książki Greena, więc i za tą się z pewnością zabiorę. Jeśli tylko upoluję jakąś promocję, kupię od razu dwie "Papierowe miasta" i "Szukając Alaski", a co!
OdpowiedzUsuńBrzmi jak plan :D
UsuńBrzmi ciekawie, koniecznie muszę się w końcu za nią zabrać, zwłaszcza że ta okładka przewija mi się przed oczami dość często - może to znak? ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książki Greena przede mną i nie mogę się doczekać, aż przekonam się, czy naprawdę są takie cudowne. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że prędzej czy później film będzie. Muszą tylko zauważyć, że na nim zarobią. Chociaż znając życie książka i tak będzie lepsza.
"Gwiazd naszych wina" już nawet obsadę ma, ale zdaniem eM "Papierowe miasta" były lepsze do zekranizowania.
UsuńZdecydowanie przeczytam :) Po fantastycznej "Gwiazd naszych wina" mam ochotę na więcej!
OdpowiedzUsuńDługo nie dawałam się przekonać do twórczości "Pana Zielonego", ale skoro eM poleca, to Gosiarella nie może odmówić!
OdpowiedzUsuńMhmmm nie byłam do niej przekonana, gdyż bałam się rozczarowania po fantastycznej poprzedniczce, jednak teraz jestem gotowa ją przeczytać, a nawet kupić ;D Jak szaleć to szaleć :D
OdpowiedzUsuń"Gwiazd naszych wina" okazała się dobrą lektura, dlatego tym razem również zaufam panu Greenowi i chętnie sięgnę po kolejną powieść, która wyszła spod jego pióra.
OdpowiedzUsuń"Gwiazd naszych wina" zrobiło ze mną coś niesamowitego, dlatego z opłakanym jak dotąd skutkiem poluję na "Papierowe miasta". Trzymaj kciuki za te łowy :D
OdpowiedzUsuńAle polowanie w stylu Katniss, łuk i te sprawy?
UsuńJeżeli tak to eM naprawdę kciuki trzyma;)
Łączę się w uwielbieniu dla tego pisarza. Też czekam na "Szukając Alaski" - i mam nadzieję, że będzie więcej jego książek - bo ma ich więcej ;)
OdpowiedzUsuńBen był przeuroczy, a Q wytrwale dążył do obalenia lub potwierdzenia swoich teorii.
Krótko - zainteresowałaś mnie, chętnie poznałabym w końcu pana Green'a...
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora. Na mojej liście znajduje się "Szukając Alaski". Z tym wrześniem, to chodzi o jakieś ponowne wydanie tej książki?
OdpowiedzUsuńPrzyjrzę się twórczości tego Pana i być może jeszcze coś dodam do listy :)
Tak, tak we wrześniu będzie ponowne wydanie i chwała im za to, bo eM nigdzie tego starego wydania znaleźć nie może.
UsuńNie czytałam, ale okładka przykuła moją uwagę już dawno. Kiedyś w końcu przeczytam... kiedyś, bo stos "do przeczytania" rośnie niemiłosiernie. Czytaj po angielsku - w końcu to nauka ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że eM czyta po angielsku!
UsuńI to ostatnio nawet częściej niż po polsku ;)
Dzisiaj skończyłam czytać tę książkę i jestem zachwycona! Panie Green, nie wiem jak pan to robi, ale pana książki są cuuuudowne! :) Teraz tylko czekam na "Szukając Alaski". :)
OdpowiedzUsuńPS. Ben jest zdecydowanie bardzo, bardzo uroczy. :)
Nie no Greena to ja sobie nie odpuszczę!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji, by przeczytać książki pana Green'a, ale wszystko wskazuje na to, że ten stan musi się szybko zmienić. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że już ją mam :3
OdpowiedzUsuńSkoro eM czyta po angielsku, to może poleci mi jakąś fajną antyutopię? :)
Hmm...
UsuńZnaczy taką co jeszcze jej nie ma po polsku?
eM musi trochę pomyśleć nad tym, bo zalega w czytaniu.