... czyli to jest ten moment w którym eM zaczyna się zachwycać wszystkim co znalazło się w tej książce.
Nawet kropkami.
Chyba.
Z Johnem Greenem jest taka sprawa.
Gdyby eM miała kiedyś za zadanie wskazać, który kawałek tekstu został napisany przez Johna Greena, nie miałaby z tym większych problemów.
Chyba, że eM zaczęłaby nad interpretować, ale to jest historia na inną godzinę.
Jako człowieka, eM też go bardzo lubi. Zobaczcie sobie co robi z vlogbrothers.
Zobaczcie jak tworzy filmy dla mental_floss, dzięki którym eM się dowiedziała tylu ciekawych rzeczy.
To, w jaki sposób promuje wiedzę i to, że zdobywanie jej jest czymś fajnym, a nie powodem do ukrywania się za górami książek w bibliotece (no chyba, że sesja niedługo).
I da się to odczuć w jego utworach.
Tworzy bohaterów, którzy patrzą na świat trochę inaczej niż reszta ich rówieśników. Ba! Patrzą na świat inaczej niż większość społeczeństwa.
Przez co są tolerowani przez niewielki ułamek swoich rówieśników.
Taki właśnie jest Miles, który interesuje się ostatnimi słowami sławnych ludzi.
(Btw, czy to nie jest ciekawe? Teoretycznie ostatnie słowa mogą wiele powiedzieć o człowieku, przede wszystkim o tym co było dla niego ważne w życiu.).
Dopiero w nowej szkole zdobywa znajomych, pod wpływem których zmienia się, jednak sposób w jaki się zmienia nie spodobał się eM, ponieważ eM wychodzi z założenia, że nikt jej do niczego nie będzie zmuszał i jeżeli coś się nie podoba, to eM jest przykro, ale jeżeli nie widzi powodu, to nic z tym nie zrobi.
No i zmienia się też pod wpływem pewnych zajęć. Jakich? Przeczytajcie, a dowiecie się!
Miles (od tego momentu nazywany Klucha) zainspirowany ostatnimi słowami Francoisa Rabelais'a stara się znaleźć "Wielkie Być Może". O którym eM też by mogła esej napisać, ale eM musi zostawić swojego pana Wena na rozprawienie się z początkiem pracy licencjackiej.
Ale, ale! Spytacie się.
To co robi Alaska w tytule?
Alaska Young jest jedną z nowych znajomych Kluchy, wokół której tak naprawdę wszystko się kręci.
To co się stało przed momentem do którego odliczamy przez pierwszą część książki i to się stało po nim, to wszystko ma z nią związek.
Alaska, zapewne nieświadomie, przez swój destrukcyjny charakter w różny sposób wpływa na swoje otoczenie.
Czyli w skrócie: jak w życiu.
No dobra, może trochę przerysowanym, ale wiecie jak to jest w literaturze.
Czego się nie przerysuje, tego nie zauważą i gdzie indziej będą szukać inspiracji i wyjdzie coś dziwnego.
A potem trzeba będzie tłumaczyć o co chodziło.
I się nie zda matury bo się nie będzie wiedziało jak zinterpretować własny tekst.
Czyli co? eM poleca?
eM jak najbardziej poleca. Bo znowu dostajemy ciężkawe tematy zaprezentowany w lżejszy sposób.
Bez zbędnego użalania się nad sobą. Ze sporą dawką dobrego humoru.
Bohaterami, z którymi można się w pewnym stopniu utożsamić, żyjącymi w realnym świecie.
I ich problemami.
eM czeka na kolejną książkę pana Greena po polsku.
A jak się nie doczeka, to niedługo zabierze się za wersje angielskie.
DFTBA!
Zaczęłam ją czytać i jestem prawie w połowie, ale jakoś brakuje u mnie entuzjazmu. Poprzednie jego książki zebrały tak dobre opinie, że spodziewałam się co najmniej arcydzieła, a mam po prostu lekką książę - dobrą, ale na pewno nie wybitną.
OdpowiedzUsuńZobaczę co zrobi ze mną dalszy ciąg..;))
eM już pisała. eM uwielbia cokolwiek Green napisze, bo ocenia go przez TFIOS, które było genialne i teraz nawet małego potknięcia Greena eM stara się nie zauważać.
UsuńA jak zauważa, to zdejmuje okulary i mówi że i tak nie widziała ;)
Mimo wszystko, Green pisze w trochę inny sposób niż większość twórców literatury młodzieżowej obecnie ;)
Green umie zrobić wrażenie na czytelniku
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam :D "Szukając Alaski" to genialna książka, o której ciągle myślę. Polecam i podobnie jak ty czekam na resztę książek Greena po polsku, zwłaszcza na "Will Grayson, Will Grayson" :)
OdpowiedzUsuńeM prosi, żeby jej nie przypominać o WG, WG bo eM popadnie w depresję :(
UsuńJa już się zabrałam za Greena po angielsku bo za mało jest u nas wydanych jego książek. Tej jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar się zabrać (miałam wypożyczyć z biblioteki ale ktoś ją ukradł ... ) w 2014 ;d
OdpowiedzUsuńeM nawet woli czytać Greena po angielsku, bo jeszcze fajniejsze smaczki można wyłapać ;)
UsuńMuszę w końcu gdzieś znaleźć tego Greena! Wszyscy wychwalają, a ja jeszcze nie czytałam :(
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to właśnie się zorientowałam, że nie miałam cie w obserwowanych (nie wiem jakim cudem!) ale nadrobiłam :)
eM jak samozwańcza, nieoficjalna ambasadorka Greena poleca Marceli przeczytać.
UsuńITOJUŻ!
I co to ma być? Nie było eM w obserwowanych?
Skandal!
eM jest oburzona! ;)
Bardzo przyjemnie się czyta Twoje recenzje :)
OdpowiedzUsuńA co do Greena, to przeczytałam GNW i czegoś mi w tej książce zabrakło, może znajdę "to coś" w "Szukając Alaski", skoro Tobie tak się podobała
Pozdrawiam :)
izkalysa
eM się cieszy, że się przyjemnie czyta ;)
UsuńGNW eM uważa za małe dzieło sztuki, które jest najlepszym dziełem Greena, ale co tam eM wie ;)
Chyba jestem jedyną osobą, która jeszcze nie przeczytała nic, co by wyszło spod pióra Green'a, choć bardzo bym chciała. Najwyższy czas zmienić ten stan rzeczy. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń