Teoretycznie wszystko jest ładnie, pięknie, ale nobliści kojarzą się eM przede wszystkim z tymi polskimi, którymi eM została potraktowana w ramach lekcji języka polskiego.
Żeby nie było, eM przeczytała wszystko co miała w swojej rozszerzonej podstawie programowej i naprawdę ich docenia.
Ba! Nawet całkiem przyjemnie się jej ich czytało!
Żeby nie było, eM przeczytała wszystko co miała w swojej rozszerzonej podstawie programowej i naprawdę ich docenia.
Ba! Nawet całkiem przyjemnie się jej ich czytało!
Wielką fanką opowiadań eM też nie jest. Bo za krótkie.
Ale eM się przekonała, stwierdziła, że przeczyta coś mądrzejszego, a że dostała Taniec Szczęśliwych Cieni na urodziny, to pomyślała: Dlaczego nie?
No i eM przepadła.
Trudno jest eM napisać o tym, jaki styl ma pani Munro, bo cokolwiek by napisała, to wydaje jej się, że nie jest to godne opisania stylu Noblistki.
Bo jak opisać coś, co jest piękne w swojej prostocie?
Autorka nie przesadza z używaniem środków stylistycznych. Czasami, czytając jakiś twór mądrzejszej głowy, eM się zastanawia na co to wszystko i czy ktokolwiek rozumie co autor miał na myśli.
Słowa, których nie da się zrozumieć, metafory, które powodują wytrzeszcz oczu i bardzo inteligentne hę? ze strony eM.
Tutaj tego nie znajdziecie.
Autorka jest oszczędna w słowach, a zarazem eM czytając jej opowiadania czuła się jakby patrzyła przez ramię malarzowi, który tworzy swój obraz.
Malowanie słowami. Tak, to dobre określenie.
A o czym Munro pisze?
Na pierwszy rzut oka, o niczym odkrywczym. Historie są opisem codziennego życia.
eM w pewnym momencie wydawało się, że widać tam pewne wątki, którymi są one powiązane, ale nie mogła tego do końca złożyć w całość.
Munro skupia się na relacjach między ludźmi. Opisuje je, ale nie ocenia.
Tę najfajniejszą część zostawia czytelnikom.
To dobrze, bo eM ostatnio stara się zrozumieć ludzi.
Nie, nie wcale jej to dobrze nie idzie..
Każde opowiadanie ma dwie warstwy (cebula ma warstwy): warstwę widoczną na pierwszy rzut oka, oraz warstwę do której trzeba dotrzeć.
Dotarcie do tej drugiej warstwy, może chwilę zająć, dlatego eM nie była w stanie przeczytać szybko tego tomu. Po każdym opowiadaniu musiała przez chwilę się zastanowić nad tym co przeczytała, bo było to takie... prawdziwe.
Jak dla eM, to lektura opowiadań Alice Munro, jest idealna na taką pogodę, jaką prezentuje krajobraz za oknem.
Munro. Kocyk. Herbata.
Dwa ostatnie punkty można wymieniać.
Ta kobieta naprawdę zasłużyła na nagrodę Nobla!
Ale dla pewności, eM ma już "Za kogo się uważasz" i sprawdzi czy Munro trzyma formę!
Gdyby eM mogła, to napisałaby po prostu WOW i tyle.
A że to jest blog eM to właśnie eM tak zrobi.
WOW.
Najpierw o cebuli (bo lubię najbardziej z tego tekstu część o cebuli) i kompletnie niezwiązane z tematem, tylko raczej z niechęcią wejścia na fb (takie ze mnie dziwne czary-mery) i potrzebą podzielenia się wiadomością: Shrek część trzecia jest nudna gdy ogląda się ją jako dziecko, jest niestrawna, gdy ogląda się ją jako nastolatka. Jest raczej okropna, gdy się ją ogląda w wieku lat nastu. Jednak część z cebulą na wartości nie traci
OdpowiedzUsuń#komentarzzseriicomacelubadowiatraka
A tak ogólnie... nie wiem, czy mnie ona przekonuje, na razie idę czytać naszych noblistów, bo i z nimi u mnie krucho. Szczególnie, że mi nikt rozszerzenia polskiego nie załatwił. Za to matma! Dużo matmy. Ale fakt, to nie ma nic wspólnego z Munro
Zplacuboju: dwie osoby wzruszone trailerem, na razie niezbyt dobry wynik, ale chęć wyjścia do kina jest duża, książkę załatwi się po seansie. :D
Ha! eM wiedziała, że część o cebuli znajdzie swoich fanów!
UsuńeM uwielbia pierwszą część Shreka, drugą toleruje, trzeciej nie lubi.
Jednak cebula i Osioł zawsze na plus!
Niech Mery spróbuje przeczytać Munro! eM nie wie dlaczego, ale ma wrażenie, ze Mery bardzo polubi tą autorkę! Chociaż jedno opowiadanko!
Rozszerzony polski trzeba było sobie samemu załatwić ;)
Mery tak narzeka, a ona pewnie człowiekiem renesansu jest i układa wszystkie obliczenia w piękne obrazy!
Dwie osoby wzruszone trailerem to i tak dobrze! U eM jest gorzej, bo koleżanki, którym eM już wcisnęła książkę, stwierdziły "łeee, może być, szału nie ma".
Ale eM nadal trzyma kciuki za misję Mery!
Wydaję się ciekawa i aż wstyd się przyznać, że o niej nie słyszałam. Już lecę po nią do księgarni!
OdpowiedzUsuńO tu tu masz megagenialną recenzję tej książki
OdpowiedzUsuńhttp://pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2014/01/taniec-szczesliwych-cieni-przyjacioka-z.html
Jakoś Munro do mnie nie trafia :)
OdpowiedzUsuńU mnie raczej krucho jeżeli chodzi o spotkania z noblistami, ale może w tym roku uda mi się coś w tym temacie zmienić. :)
OdpowiedzUsuń