Szukacie kogoś w stylu Greena? Szukacie? Szukacie?
To eM Wam znalazła.
I eM będąc dobrą osobą, podzieli się z Wami tym odkryciem. Dobra, odkrycie to może za dużo powiedziane, bo amerykańscy blogerzy i vlogerzy książkowi o książkach tej autorki piszczą co chwilę.
Dobra, wszyscy wiecie, że eM po prostu chce szpanować jaka to ona fajna jest, czyta po angielsku i dzięki temu dużo osób z wyszukiwarki google przychodzi do niej. Z dobrocią ma to mało wspólnego.
eM czytała już Fangirl. Podobało jej się bardzo, co mogliście zauważyć po tym jak eM się wypowiadała o tej książce. Będąc miła, eM Wam na dokładkę podrzuci link. O, tutaj!
No i jeszcze okazuje się, że prawa do stworzenia filmu zostały już kupione, a przecież wszyscy dobrze wiedzą, że najpierw książka, a dopiero potem film.
Dobra, do rzeczy eM! Do rzeczy!
Eleanor & Park to obyczajówka. Chociaż eM chyba tak tego nie powinna nazywać, bo o obyczajówkach eM całkiem szybko zapomina. Ale na potrzeby rozważań, zostańmy przy nazwie obyczajówka.
Wszystko dzieje się w latach 80 (z tego co eM pamięta, a oczywiście eM czytała tę książkę kilka miesięcy temu, więc pamięta wszystko tylko w pewnym stopniu). eM lat 80 nie pamięta, ale wydaje jej się, że ich klimat został dobrze oddany. eM się łapała na tym, że zastanawiała się, czemu główni bohaterowie nie dzwonili do siebie na komórki. Po chwili dochodziło do niej, że komórki nie były w powszechnym użyciu w 1986 roku (dobra, eM sprawdziła na goodreadsie w którym roku się to działo, już dobra, dobra!). A co to oznacza? Że historia jest ponadczasowa (ładne przejście, musicie eM to przyznać!). Dwójka zupełnie różnych nastolatków. Mająca swoje problemy, również te nie błahe. I Eleanor i Park różnią się od całej reszty swoich rówieśników w szkole, tylko podejście do nich jest inne.
Kogo nie uznali nigdy za dziwną osobę niech pierwszy powie, że kwestia odmienności nie jest ważną kwestią do poruszania zawsze i wszędzie.
No właśnie!
Odmienność. Problemy w rodzinie. Pierwsza miłość.
Tak wyglądałyby hashtagi tej książki, gdyby ktoś takowych potrzebował (Nie ma za co!).
Mamy dwóch narrator, a wiadomo, że im większa ilość narratorów tym lepiej odnaleźć się w świecie przedstawionym i obserwować wydarzenia z różnych perspektyw.
Historia nie jest łatwa. Życie Eleanor nie jest usłane różami. Wręcz jest ciężkie. Park ma trochę lepiej, ale tylko trochę.
Chociaż z drugiej strony, po przeczytaniu książki, eM nie chciała zrobić sobie krzywdy, więc można stwierdzić, że wszystko było w odpowiedni sposób wyważone.
Historia uczucia głównych bohaterów nie należy do tej z cyklu miłośćodpierwszegowejrzenia lub hejtodpierwszegowejrzeniaktórytaknaprawdejestmiłościąodpierwszegowejrzenia. To raczej coś pomiędzy. Coś w stylu: niesiadajobokmniealejakjużjesteśtomożespróbujębyćmiły przechodzące w ojejchybacięlubię.
Więcej eM nie chce pisać, bo nie chce Wam spoilerować.
Odniesie się jeszcze jedynie do sprawy podobieństwa do książek Johna Greena.
I Rowell i Green piszą o młodzieży dla młodzieży i nie tylko.
I jedno i drugie pisze o ważnych sprawach społecznych.
I jedno i drugie pisze o pierwszej miłości.
Jedno i drugie pisze stylem, który eM chciałaby przytulić. (Znaczy że lekko i z sensem)
I jedno i drugie posypuje swoje dzieła posypką z humoru, co dla eM jest ważne, szczególne kiedy znajduje się w okołosesyjnym okresie (Tak. eM czytała tę książkę w czasie poprzedniej sesji. Wydało się.)
Jednak eM uważa, że sytuacje, które przedstawia Rainbow Rowell są bardziej... Rzeczywiste? To chyba dobre słowo. Bohaterów Rowell eM nie ma problemu wyobrazić sobie jako swoich bliższych lub dalszych znajomych. Przy całym uwielbieniu Greena, eM musi stwierdzić, że Pan Zielony potrafi zafundować takie wydarzenia, że nie jest do końca pewna czy coś takiego mogłoby się wydarzyć (Ale w tym urok Greena).
W tym momencie powinno nastąpić tradycyjne wołanie eM do polskich wydawnictw o wydanie książek Rainbow Rowell. Całe szczęście eM nie musi tego robić, bo zostaną wydane przez Wydawnictwo Otwarte.
Tu jest moment w który możecie zacząć się cieszyć.
Post napisany specjalnie dla Sophie, chociaż z opóźnieniem.
Czyli jak zawsze.
eM jest niczym Poczta Polska.
Dobra, do rzeczy eM! Do rzeczy!
Eleanor & Park to obyczajówka. Chociaż eM chyba tak tego nie powinna nazywać, bo o obyczajówkach eM całkiem szybko zapomina. Ale na potrzeby rozważań, zostańmy przy nazwie obyczajówka.
Wszystko dzieje się w latach 80 (z tego co eM pamięta, a oczywiście eM czytała tę książkę kilka miesięcy temu, więc pamięta wszystko tylko w pewnym stopniu). eM lat 80 nie pamięta, ale wydaje jej się, że ich klimat został dobrze oddany. eM się łapała na tym, że zastanawiała się, czemu główni bohaterowie nie dzwonili do siebie na komórki. Po chwili dochodziło do niej, że komórki nie były w powszechnym użyciu w 1986 roku (dobra, eM sprawdziła na goodreadsie w którym roku się to działo, już dobra, dobra!). A co to oznacza? Że historia jest ponadczasowa (ładne przejście, musicie eM to przyznać!). Dwójka zupełnie różnych nastolatków. Mająca swoje problemy, również te nie błahe. I Eleanor i Park różnią się od całej reszty swoich rówieśników w szkole, tylko podejście do nich jest inne.
Kogo nie uznali nigdy za dziwną osobę niech pierwszy powie, że kwestia odmienności nie jest ważną kwestią do poruszania zawsze i wszędzie.
No właśnie!
Odmienność. Problemy w rodzinie. Pierwsza miłość.
Tak wyglądałyby hashtagi tej książki, gdyby ktoś takowych potrzebował (Nie ma za co!).
Mamy dwóch narrator, a wiadomo, że im większa ilość narratorów tym lepiej odnaleźć się w świecie przedstawionym i obserwować wydarzenia z różnych perspektyw.
Historia nie jest łatwa. Życie Eleanor nie jest usłane różami. Wręcz jest ciężkie. Park ma trochę lepiej, ale tylko trochę.
Chociaż z drugiej strony, po przeczytaniu książki, eM nie chciała zrobić sobie krzywdy, więc można stwierdzić, że wszystko było w odpowiedni sposób wyważone.
Historia uczucia głównych bohaterów nie należy do tej z cyklu miłośćodpierwszegowejrzenia lub hejtodpierwszegowejrzeniaktórytaknaprawdejestmiłościąodpierwszegowejrzenia. To raczej coś pomiędzy. Coś w stylu: niesiadajobokmniealejakjużjesteśtomożespróbujębyćmiły przechodzące w ojejchybacięlubię.
Więcej eM nie chce pisać, bo nie chce Wam spoilerować.
Odniesie się jeszcze jedynie do sprawy podobieństwa do książek Johna Greena.
I Rowell i Green piszą o młodzieży dla młodzieży i nie tylko.
I jedno i drugie pisze o ważnych sprawach społecznych.
I jedno i drugie pisze o pierwszej miłości.
Jedno i drugie pisze stylem, który eM chciałaby przytulić. (Znaczy że lekko i z sensem)
I jedno i drugie posypuje swoje dzieła posypką z humoru, co dla eM jest ważne, szczególne kiedy znajduje się w okołosesyjnym okresie (Tak. eM czytała tę książkę w czasie poprzedniej sesji. Wydało się.)
Jednak eM uważa, że sytuacje, które przedstawia Rainbow Rowell są bardziej... Rzeczywiste? To chyba dobre słowo. Bohaterów Rowell eM nie ma problemu wyobrazić sobie jako swoich bliższych lub dalszych znajomych. Przy całym uwielbieniu Greena, eM musi stwierdzić, że Pan Zielony potrafi zafundować takie wydarzenia, że nie jest do końca pewna czy coś takiego mogłoby się wydarzyć (Ale w tym urok Greena).
W tym momencie powinno nastąpić tradycyjne wołanie eM do polskich wydawnictw o wydanie książek Rainbow Rowell. Całe szczęście eM nie musi tego robić, bo zostaną wydane przez Wydawnictwo Otwarte.
Tu jest moment w który możecie zacząć się cieszyć.
Post napisany specjalnie dla Sophie, chociaż z opóźnieniem.
Czyli jak zawsze.
eM jest niczym Poczta Polska.
Ach, po twory Ranibow Rowell, sięgnęłam głównie dzięki recenzji eM o "Fangirl", także można sobie przypiąć odznakę "przekonać Sherry do książki", czemu by nie :D W każdym razie, "E&P" też czytałam i... łał. A nawet łał x2! Taka obyczajówka, że nie czuć obyczajówki. A przynajmniej u mnie, bo "obyczajówka" mi się źle kojarzy, a używając w jednym zdaniu "E&P" i słowa "złe" to jakiś karygodny błąd. :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, dobrze się składa, że książki pani autorki będą w Polsce, bo będę mogła sobie do nich powracać ilekroć wzrok mi się zbuntuje przeciwko ebookom. :o
Pozdrawiam!
Sherry
TAK! Mały krok dla ludzkości wielki krok dla eM!
Usuń(eM przypina sobie odznakę)
No właśnie obyczajówką to to nie jest, ale chyba najbardziej to przypomina. Bo jak to inaczej nazwać. Dramat? Nie za bardzo.
Może po prostu tak powinna wyglądać dobra obyczajówka, tylko do tej pory autorzy nas okłamywali?
eM nienawidzę cię! Moje must read znowu powiększyło się o dwie pozycje.
OdpowiedzUsuńMuszę je mieć.
Mam nadzieję, że zostaną okładki *.* Są cudowne. Jakby mieli w planach inne, to proszę cię eM, zainterweniuj :D
Cienka jest granica między nienawiścią a miłością ;)
UsuńCo do okładek: eM też bardzo się podobają te. Jednak jest jeszcze jedna wersja, taka... eM chciała napisać bardziej rysunkowa, ale ta też jest rysunkowa, okeeeeej. Ta inna wersja jest bardziej pasiasta. No.
Byle nie stworzyli całkowicie nowych wyglądających jak okładka "Niezbędniak Obserwatorów gwiazd". I eM błaga, niech nie zmieniają tytułów.
Niestety eM może mało w tym kierunku zrobić.
Chociaż wiecie, eM ma patelnię i nie zawaha się jej użyć ;)
Kurczę, to chyba książka dla mnie..
OdpowiedzUsuńNa początku zastanawiałam się czy nie użyć tych wideł co kidyś z Gosiarellą zakupiłyśmy, ale skoro piszesz, że Otwarte ją wyda (wiadomo kiedy?!) odkładam widły na inną okazję. ;)
OdpowiedzUsuńM U S Z Ę ją przeczytać...
"eM jest niczym Poczta Polska" Poległam :D
Ale z widłami na eM czy na Wydawnictwa? eM ma nadzieję, że na te drugie!
UsuńNależy pamiętać, że eM ma cały czas w pogotowiu patelnię. I zastęp zaklepańców.
Otwarte kupiło prawa, więc eM obstawia, że pod koniec tego roku którąś wydadzą (bo kupili prawa do trzech).
No a czy eM nie jest jak Poczta Polska? Z opóźnieniami, z brakami, ale w końcu coś na bloga dociera? ;P
Nie słyszałam wcześniej o tym autorze, chociaż z chęcią dobrałabym się już teraz do jego twórczości! Może przy najbliższej wizycie w usa kupię trochę powieści w oryginałach za śmiesznie niskie ceny i zobaczę, cóż tam jest na topie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
To nie autor, a autorka ;)
UsuńeM też by chciała do USA pojechać i pokupować sobie oryginalne książki w śmiesznych cenach :(
Ojej, nareszcie eM powróciła! Ogromnie się stęskniłam za Twoimi tekstami i czytałam stare recenzje :) O książce tej, jak i Fangirl słyszałam i to dużo dużo pozytywów. Szczerze rozpaczałam, że jej nie przeczytam. Angielski niby umiem, ale przeczytać całą książkę - poważne wyzwanie. Po przeczytaniu Twojej cudownej recenzji, już chciałam zacząć pogrążać się w czarnej rozpaczy, że wspaniała książka mnie ominie. A tu proszę! Taka wspaniała wiadomość! Nie pozostaje nic innego jak niecierpliwie czekać na polskie wydanie :)
OdpowiedzUsuńeMukłon.
UsuńMiło jest eM słyszeć, że ktoś się stęsknił za eM ;)
Czytanie po angielsku jest fajne. Właśnie dzięki czytaniu po angielsku eM umie ten język tak jak umie, a ludzie jej mówią, że umie dobrze ;)
I znowu wychodzi na to, że eM to taka hipsterka jest. Czyta zanim wszyscy inni przeczytają ;)
AAA! Ja szukam szukam szukam cały czas i non stop i w ogóle wszędzie w każdym kącie czegoś w stylu GREENA! Jak dobrze, że eM znalazła za mnie! :D Szkoda tylko, że nie wiadomo kiedy te książki wydać planują, bo zapisałabym sobie w kalendarzu. :?
OdpowiedzUsuńeMukłon.
UsuńeM lubi znajdować nowe rzeczy, a szczególnie rzeczy podobne do innych znalezionych fajnych rzeczy, więc nie ma za co ;)
eM nie ma pojęcie kiedy wydawnictwo planuje wydać. O to już trzeba męczyć wydawnictwo ;)
Btw, Wydawnictwo chyba powinno podziękować eM za rozgłos ;)
Dobrze, że przypomniałaś o tej autorce;) Tylko teraz...trzeba zdobyć jej książki (niekoniecznie po polsku). Zaczęłabym od "Fangirl";)
OdpowiedzUsuńeM zazwyczaj woli najpierw przeczytać po angielsku, żeby potem móc marudzić ;)
UsuńFangirl chyba bardziej do eM trafiła niż E&P. Pewnie dlatego, że z bohaterką Fangirl eM miała trochę wspólnego ;)
Ja z kolei bardzo chętnie przeczytałabym po polsku :) no cóż, zostaje mi tylko czekać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://othermentality.blogspot.com/
jest ona gdzies po polsku w internecie lub coś ? Albo wie ktoś kiedy będzie wydana polska wersja ?! :"(
OdpowiedzUsuńNa pytanie kiedy zostanie wydana po polsku należy zwrócić się do Wydawnictwa Otwarte ;)
UsuńeM aż taka fajna nie jest, eM tylko czyta po angielsku.