13:14

Sarah Lotz Troje

Powiedzmy sobie szczerze: eM unika horrorów.
To nie jest kwestia stylu, czy wydarzeń. W niektórych powieściach fantastycznych dzieją się dziwniejsze rzeczy, a niewyjaśnione sprawy eM bierze w ciemno (a raczej ta część mózgu eM, która uwielbia szukać dziury w całym). Tu chodzi o eM, której wyobraźnia zaskakuje często ją samą. Po obejrzeniu zwiastuna horroru eM potrafi dostać takiej, jakby to ładnie ująć, paranoi. Tak. To będzie dobre słowo. Dlatego eM dla dobra swojego i ludzi dookoła niej stara się minimalizować kontakt z horrorami. 



Całe szczęście, mimo opinii niektórych, Troje nie jest horrorem.
Pomimo tego, że eM prawie dostała zawału, kiedy obudziła się pewnego pięknego dnia i zaraz po przebudzeniu, radośnie szukając okularów zobaczyła że na jej biurku leży coś czarnego z białymi plamami. Po założeniu okularów okazało się, że to tylko kawał dobrej roboty odwalonej przez speców od marketingu (eM wie co mówi, eM miała 5 z marketingu!)


Tak naprawdę trudno jest określić Troje (Nie mylić z Troją, co eM na początku zrobiła).
Trzyma w napięciu? Trzyma.
Dzieją się rzeczy, które można, ale niekoniecznie da się sensownie wytłumaczyć. Dzieją się.
Dzieją się różne dziwne rzeczy, takie jak katastrofy czterech samolotów w przeciągu kilku godzin z których z życiem uchodzi tylko trójka dzieci? (Mały statystyk gdzieś w środku eM mówi, że to jest tak nieprawdopodobne, że prawdopodobieństwo takie zdarzenia pewnie wynosi około 0. Te studia jednak do czegoś się przydają!). Dzieją.
Wszystkie media kierują swoje reflektory na dzieci, które przeżyły oraz na ich opiekunów? Oczywiście.
Na świecie wybucha panika, ponieważ wypływają różne teorie spiskowe? Wybucha.
eM jest pod wrażeniem tych teorii spiskowych, ponieważ brzmią bardzo... Realnie. To znaczy gdyby taka katastrofa miała miejsce naprawdę, ludzie na 100% wyciągnęli by te same wnioski co bohaterowie książki.

Więcej na temat treści eM nie powie, bo nie chce za dużo zdradzać. A zajmie się tym, co ostatnio uwielbia, czyli formą.

O wszyscy tworzyciele najfajniejszych form! To było dobre!
Troje to książka w książce zawierająca fragmenty książek.
Gdyby ktoś powiedział to eM, eM przewróciłaby oczami. Ale tak jest.
To co odróżnia Troje od innych książek o podobnej tematyce (zpiseg, wszendzie zpiseg!) to właśnie ta świetnie pomyślana forma. Niektórym może ona przeszkadzać, ponieważ dowiadujemy się wszystkiego po kawałku, odkrywając historię niczym kolejne elementy układanki. Mamy fragmenty rozmów z ratownikami, którzy byli pierwszymi osobami na miejscu katastrofy, wywiady, czy zapisy rozmów prowadzonych przez osoby zajmujące się ocalałymi dziećmi, ich sąsiadami czy znajomymi. Znalazły się również fragmenty rozmów prowadzonych w Internecie za pomocą chatu, czy forum, a nawet całe artykuły znajdujące się na stronach.

Wszystko to powodowało, że eM musiała przypominać sobie, że historia zawarta w książce jest fikcją.Okropną, straszną, ale jednak bardzo prawdopodobną fikcją, z teoriami spiskowymi i zachowaniem mediów, które mogłoby zniszczyć każdego.

Życie.
Albo i nie, bo zakończenie było... Dziwne. Nie do końca zrozumiałe (przynajmniej dla eM).
Czyżby eM wyczuwała, że autorka stworzy kontynuację? Oby, bo eM z chęcią dałaby się wciągnąć w tę historię, jeżeli byłaby na podobnym poziomie. (eM zawsze jest sceptyczna jeżeli chodzi o kontynuację, wiecie o tym, prawda?) 

I jeżeli zastanawiacie się czy wybrać wersję elektroniczną czy papierową Troje, wybierajcie papierową!
Tak fajnej okładki i całokształtu eM dawno nie widziała! Książka jest lekka, giętka, ma czarne strony, przez co eM miała sporo frajdy machając nią.
Tak jak eM się spodziewała, kiedy czytała książkę w środku komunikacji miejskiej, starsi ludzie patrzyli się na eM podejrzanie.

Gdyby brać pod uwagę jedynie historię, eM oceniłaby ją jako przyzwoitą. Jednak jej forma i bardzo dobra otoczka marketingowa spowodowały, że eM bardzo dobrze spędziła czas czytając Troje.(eM skończyła ją dobrze po północy pomimo tego, że następnego dnia musiała poświęcić każdą wolną minute na naukę na złe i niedobre zaliczenie.) 

Z książkę ( i mini zawał!) eM dziękuje Business&Culture i Wydawnictwu Akurat.

12 komentarzy:

  1. Chciałam przeczytać tę książkę - chciałam. Kiedy zobaczyłam, jak jest świetnie zrobiona (te czarne strony! mrr!) - chciałam jeszcze bardziej. A teraz, kiedy przeczytałam recenzję eM - dodam ją do wishlisty :)
    Wydawnictwa powinny się bić o eM, bo potrafiłaby zachęcić do przeczytania każdej ich książki. Nawet instrukcji obsługi wózka widłowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww! Nawet nie wiesz jak eM jest miło, że tak myślisz!
      eM właśnie siedzi w Internecie i szuka praktyk i jakoś tak jej smutno było.

      eM oczywiście się zgadza ze stwierdzeniem, że powinny się bić, a na pewno powinny się do eM odezwać i proponować. eM nie gryzie ;)
      I takie sprostowanie: eM potrafiłaby zachęcić do przeczytania instrukcji widłowego w przypadku gdy: a) byłby bardzo dobrze napisany b) miałby bardzo ciekawą formę c) miałby zdjęcia z zaklepańcami w środku.

      Usuń
  2. Wcześniej ta książka w ogóle mnie nie interesowała. Nie czytałam nawet opisu, po prostu kiedy ją ujrzałam, coś mnie od niej odpychało... A zazwyczaj ufam swoim instynktom :) Teraz może i dałabym jej szansę, ale powoli wychodzę z zakupoholizmu, więc obecnie czekają mnie prawie tylko książki z moich półek, na tą pewnie nie miałabym czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze zostaje biblioteka! Albo znajomy, który zakupi tę książkę.
      Książka na pewno ciekawie zrobiona. Warto sprawdzić, ale eM do niczego nie namawia.

      Co do instynktów, to eM nie przeczytałaby żadnej fajnej książki, gdyby ufała swoim pierwszym instynktom ;)

      Usuń
  3. A eM poleca Troje takim osobom, które dotychczas czytały jedynie spójne fabularne powieści? Taka układanka może się spodobać?
    Kupiłabym tę książkę tylko po to, by straszyć starsze panie w autobusie. Jestem wredna. Miło mi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... eM podejrzewa, że coś takiego może niektórych irytować. eM jeszcze nie przetestowała tej książki na ludziach, którzy nie czytają zazwyczaj takich tworów ;)

      eM nie nazwałaby tego wrednością, tylko badaniami społecznymi ;)

      Usuń
  4. Tak. Strasznie. Marzę. O. Tej. Książce. :( A jeszcze ostatnio widziałam ją w empiku i... zakochałam się. Po prostu zakochałam się, choć thrillerów nie znoszę. :( Te czarne strony... I ładna okładka... I jeszcze zaczęłam czytać tą książkę (mimo złego wzroku szefowej, którą nazywam Rudą) i... cóż można rzec. Muszę ją zdobyć. ;( A jeszcze teraz eM pisze takie dobre rzeczy... Aż serduszko boli jak tak patrzę na tą swoją olbrzymią kolejkę z tytułami i wiem, że sobie przyrzekłam "żadnych zakupów, dopóki nie przeczytasz przynajmniej połowy ze swoich książek". :( Ale przyrzeczenia są po to, by je łamać..? A nie, to zasady. :(
    Pozdrawiam!
    Sherry :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiasem mówiąc. Ruda to szefowa empika, nie moja, żeby nie było. A tak swoją drogą. Nie wiem co z tymi ludźmi jest nie tak. Dawać takich złych, okropnych, wrednych, złośliwych ludzi, co im źle z oczu patrzy na takie stanowiska?! :( Przecież oni zniechęcają do zaglądania do danego sklepu, a nie wręcz przeciwnie... ;(

      Usuń
    2. eM nie chce być zła i niedobra, ale chyba obsługa we wszystkich empikach pozostawia trochę do życzenia ;)

      eM ze względu, że jej fundusze się kończą postanowiła to samo: zero książek dopóki nie przeczyta większości tych co ma na półce.
      Już dwa tygodnie się trzyma w tym postanowieniu! Więc eM rozumie i wspiera!

      Usuń
  5. Hm... to może trochę głupie i tak być nie powinno, ale... Ja mam ochotę na tę książkę tylko dlatego, że podoba mi się ta tajemnicza okładka i ciekawa jestem tych podobnież czarnych stron. :P No i, tak jak eM, chciałabym mieć trochę frajdy machając nią. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam nie powinno tak być. Trzeba doceniać starania marketingowców! Szczególne te fajne działania marketingowców! ;)

      Usuń

Copyright © eM poleca , Blogger