19:12

Michelle Hodkin The Unbecoming of Mara Dyer ll The Evolution of Mara Dyer

Cześć!
Jestem eM i właśnie mam zamiar wylać na Was kubeł zimnej wody.
Znaczy, nie ma to nic wspólnego z akcją o której teraz głośno w internetach, ale chyba wiecie o co chodzi.

*eM głęboko wzdycha*

Ale nie będzie tak źle!
Nie martwcie się.
Książki Michelle Hodkin są w porządku. Tylko biorąc pod uwagę szum, które generują w kręgach blogerów książkowych (i polskich i amerykańskich) to eM spodziewała się czegoś naprawdę...
WOW.

Po prostu miało być dziwnie, miało być inaczej niż zawsze, bardzo tajemniczo, a dodatkowo główny męski bohater miał być z gatunku tych do zaklepania. A jak było naprawdę?


eM ma mieszane uczucia. 

Teoretycznie eM nie ma wiele złego do zarzucenia głównej bohaterce, bo trudno oceniać jej zachowanie, skoro tak naprawdę nikt nie wie co się dzieje.  Z główną zainteresowaną na samym początku na czele. Zabawy z genetyką? Zjawiska nadprzyrodzone? Po dwóch częściach eM ma swoje podejrzenia co się tam dzieje, ale nie chce ich na głos mówić. Woli obudzić w sobie swojego wewnętrznego Sherlocka Holmesa i samej dojść do tego o co chodzi. Bo eM jest prawie pewna, że to co zostało nam zaserwowane do tej pory nie jest prawdą. I właśnie dlatego eM nie może się doczekać premiery ostatniej części.
eM lubi wiedzieć. Albo przypuszczać co się stało i mieć rację. Tu się tak nie da.

Otoczenie Mary reagowało na jej zachowanie tak jak powinno, to znaczy stwierdziło, że ma problemy natury psychicznej i starało się jej pomóc. Momenty, kiedy Mara zastanawia się czy zwariowała, czy to się dzieje naprawdę zostały napisany w taki sposób, że eM się zastanawiała czy sama nie potrzebuje jakiejś pomocy. Chociaż pewnie zaraz napiszecie, że eM potrzebuje pomocy, bo pisze o sobie w trzeciej osobie.

Eh.

No i możemy porozmawiać o Noah, który już od pierwszego pojawienia się na kartkach książki wygrał miejsce w lidze zaklepańców (jeżeli zaklepańcy kiedykolwiek musieliby walczyć o to, żeby być zaklepańcami. Niekoniecznie zaklepańcy eM). Brytyjski akcent (tak, eM jest świadoma, że akcentu nie da się przeczytać, ale jej to nie obchodzi), jednozdaniówki (czy jakkolwiek nazywamy po polsku one liner'y) godne Damona, czy Jace'ego. 


eM wita na pokładzie!


Tylko właśnie z relacją Noah i Mary eM miała największy problem. Stanowiła ona podstawę obu części przez co eM czuła, jakby już to kiedyś czytała.
Wiecie... Dziewczyna nie wie co się z nią dzieje, poznaje chłopaka, który jej się podoba, okazuje się, że ten chłopak może jej pomóc więc już razem  stawiają czoła przeciwnościom losu. Ah!
 
I niestety eM nie mogła nic na to poradzić. Ta podstawa irytowała ją tak, jak już dawno żadna relacja jej nie irytowała. 
Jak to ma być książka, która zdaniem większości ma być inna, to eM nie chce wiedzieć jak wygląda książka, która jest taka sama jak inne. Brr.

No dobra, eM zgodzi się z tym, że przez to, że nadal nie wiadomo co się dzieje, książka zyskuje. Tak tajemniczej historii eM dawno nie czytała. I okładki są piękne. Chwała Wydawnictwu za to, że zostawiło je!

Dlatego eM bardzo chciała napisać swoje przemyślenia przed polską premierą tego tytułu. Może podejście do niego z większym dystansem spowoduje, że będzie się Wam lepiej czytało Marę Dyer. Tajemnicę.
Copyright © eM poleca , Blogger