18:23

eM radzi: Czytajcie w oryginale!

Do stworzenia tego wpisu eM zainspirowało wspaniałe znalezisko, o którym możecie przeczytać TUTAJ. I to nie jest tak, że uważa, że wszyscy tłumacze są źli i niedobrzy i chcą nas wprowadzić w błąd, a eM o wiele lepiej wie. 

Jeżeli ktoś zna eM, to wie, że eM chciałaby wiedzieć lepiej, ale zdaje sobie sprawę z tego, że niestety tak jest. 

Biedny byłby świat, gdyby eM wszystko wiedziała lepiej. 

No nic. 


eM podziwia tłumaczy. I czasem jest jej ich szkoda. Bo wydaje się, że praca sympatyczna. Ot, tłumaczenie. Mamy słowo w jednym języku, bierzemy to słowo w innym języku. Ta daam! 
Czasami zapominamy, że często nie da się tłumaczyć dosłownie, bo wychodzą potworki. I wtedy zaczyna się zabawa. No bo zmiany mogą spowodować, że inaczej spojrzymy na całą historię. Tylko jak to zrobić? Czy zachować tylko sens, czy jednak ważne są zabawy słowne? Co autor tak naprawdę miał na myśli?

W pewnym sensie, to tłumacze już od początku mogą nam sugerować pewny sposób interpretacji dzieła. Bo oczywiście, że eM pisze przede wszystkim o książkach, ale nie zapominajmy o ludziach, którzy tłumaczą seriale, czy filmy. Ba! eM wydaje się, że tłumacze mogą nawet uratować dane dzieło. Oczywiście, jeżeli nie jest to całkowity gniot. Wiecie o co chodzi.




eM chyli czoła, rozumie znaczenie ich pracy, ale jednak chciałaby Was wszystkich zachęcić do czytania w oryginale. 
Jakby tego nie robiła już od kilku lat. 

Jeżeli eM ma od czegoś zacząć, to zacznie od tego, co się Wam najbardziej przyda. Dzięki czytaniu w oryginalne, szybciej i przyjemniej nauczycie się obcego języka. Tak, tak, eM o tym pisała już chyba milion razy, ale taka jest prawda. Im więcej czytacie w obcym języku, tym szybciej się w nim odnajdujecie, zaczynacie go... Rozumieć?
Jeżeli eM tak może napisać. Bo nie chodzi koniecznie o dosłowne rozumienie. Chodzi o wyczucie języka i sposobu jego używania.
Rozszerza się też Wasze słownictwo. Koniec z wkuwaniem słówek! Dodatkowo, możecie nauczyć się zwrotów, których nie znajdziecie w podręcznikach, a są przez użytkowników tego języka często używane.
Wiecie, szpan jest zawsze w cenie, więc przemyślcie sprawę. 

Kiedy już posiedzicie dłużej w jakimś języku i przesiąkniecie nim, zaczniecie zdawać sobie sprawę z różnych, dziwnych, małych zabaw językowych, które będą powodowały uśmiech na Waszej twarzy. eM z doświadczenia wie, że sporej części nie jest się w stanie przetłumaczyć na polski i tylko ludzie, którzy używają dużo danego języka mogą je zrozumieć. 
Dobra, eM chodzi o to, że w takich przypadkach najczęściej książka traci na humorze. Serio. 
eM tak miała z wszystkimi książkami o Nocnych Łowcach Cassandry Clare, eM miała tak samo ze Szklanym Tronem Sarah J. Maas. I tak, eM czytała i wersję polską i oryginalną, więc wie co pisze. 

Dodatkowo, bywa tak, że dane partie tekstu, przez użyte słowa mają inny wydźwięk po przetłumaczeniu. Przykład? Macie w linku na początku tekstu. eM nie zauważyłaby tego, bo po polsku brzmi to w porządku, tylko jest to bardzo mocno rozpowszechniony fragment w fandomie. W wersji angielskiej, rzecz jasna. Miało to pokazać  jak zmienił się jeden z bohaterów, jego stosunek do swojego przyjaciela. Ci co czytali, to wiedzą. 
I jak polska wersja jest poprawna, tak angielska...
Ma tego pazura, której polskiej zabrakło. 

Dzięki czytaniu w oryginale wiemy dokładnie co autor chciał nam przekazać. Nie ma filtru w postaci tłumacza. Łatwiej jest się nam bawić w detektywów i próbować przewidzieć, co się stanie dalej. 

A teraz koniec z marudzeniem stricte o tłumaczeniu. 

Wiecie jak to jest być zależnym od dobrej woli wydawnictwa, które w swoich łapkach trzyma władzę, która pozwala lub zabrania wydać kolejnej części Waszej ulubionej serii? Hm? 
O! Albo widzicie bardzo ciekawą zapowiedź książki, może na zagranicznym booktubie. Jak myślicie, kiedy ją dostaniecie? 

Podpowiedź: eM jest przekonana, że nie pójdziecie jej kupić następnego dnia w najbliższej księgarni. 

Czytając w oryginalne jesteście zależni jedynie od daty światowej premiery i tego, czy książka jest dostępna w wybranej przez Was formie. I ceny, ale jak dobrze poszukacie, to możecie znaleźć zagraniczne książki w cenach niższych niż ich polskie tłumaczenia. Nawet po obniżkach. 

eM chciałaby w tym momencie wspomnieć też o okładach. Kto nigdy nie kupił książki pod wpływem okładki, niech pierwszy rzuci kamień! eM nie wie jak Wy, ale ona ma ogromną słabość do okładek książek z Anglii, czy Ameryki. eM nie wie czym to jest spowodowane, ale wszystkie książki, które eM posiada w oryginalne są zupełnie inaczej zrobione, niż te w Polsce. To ma swoje dobre i złe strony, ale jeżeli chodzi o okładki, to w 90% przypadków, kiedy okładka wersji polskiej różni się od amerykańskiej lub angielskiej, to eM woli wersję zagraniczną. Nie oceniajcie, pewnie sami tak myślicie! 

A wiecie jak to czasami jest, kiedy skończycie cudowną książkę, chcecie o niej z kimś porozmawiać, poczytać coś więcej na jej temat (ekhemfanfictionekhem) i nie możecie tego zrobić, bo nie możecie znaleźć kogoś, kto by już ją przeczytał? Kiedy czytacie w oryginale, w naturalny sposób zwracacie się do zagranicznych fandomów, które, co tu dużo pisać, posiadają większą ilość członków, niż kiedykolwiek moglibyście sobie wyobrazić w Polsce. Dodatkowo, nie macie problemu z przestawieniem się na inne nazewnictwo, co może być czasami trudne. 
Albo irytujące. eM tak miała z Harrym Potterem. Nie poleca. Męczyła się strasznie przez kilka lat, ale całe szczęście wygrała, tę nierówną walkę. 




Tylko pamiętajcie, eM nie odpowiada za to, jeżeli zobaczycie coś w fandomie, czego nigdy nie chcielibyście zobaczyć. Wiecie, raz zobaczone, nigdy nie odwidziane. Nie wspominając o tym, ile czasu poświęcicie fandomowi. Żeby nie było, eM Was ostrzegała! 

Macie pomysł, jakie mogą być inne powody, czemu warto czytać w oryginale? eM chętnie je przeczyta! Bo jak widzie, eM trochę poniosło i sama nie wie, co ma więcej na ten temat pisać. 
Jeżeli czytacie w oryginale, to jaka była Wasza pierwsza książka? Bo eM musi się przyznać, że u niej było to Breaking Dawn Stephenie Meyer. 
A jeżeli nie czytacie, a chcielibyście zacząć, to dajcie znać! Może eM uda się pomóc znaleźć Wam coś, co spowoduje, że się przekonacie!

14 komentarzy:

  1. Ja marzę o tym aby zacząć czytać po angielsku, moja znajomość języka jest dość marna Ale zawsze od czegoś trzeba zacząć. Czy mogłabyś mi polecić coś na początek łatwego? Bardzo byłabym ci wdzięczna 😄 Poza tym zgadzam się ze wszystkimi punktami za 👍 Mnie również okładki zagranicznych książek przyciągają i nawet bardziej podobają mi się ich tytuły (cierpię gdy patrzę na polską okładkę: Byliśmy łgarzami ) niby taka sama ale jednak...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ci eM znajdzie! Tylko napisz mniej więcej jakie książki lubisz, to eM sobie popatrzy co jest łatwe i przyjemne ;)

      Usuń
    2. O dziękuję! Młodzieżowe, Fantasy, coś w tym guście ;)

      Usuń
    3. Okej, ostatnio eM wepchnęła koleżance, która chciała coś przeczytać po angielsku, The fault in our stars Greena i odzew był dobry ;) Jeżeli nie czujesz się pewnie w angielskim, możesz też zacząć od nowelek. Są krótsze, więc mniej stresu. eM widziała, że czytałaś Coleen Hoover i chyba Ci się podobało, a chociaż eM nie lubi Hoover, to wie, że chyba jakąś krótszą nowelkę wyprodukowała ;) Jeżeli chodzi o fantasy, to w tym momencie eM nie może sobie niczego szczególnego przypomnieć, bo może być tak, że ilość nowych nazw może Cię przytłoczyć. eM na przykład z tego wzglęu nawet nie próbuje czytać książek Samanthy Shannon ;)
      O! Może ewentualnie The fifth wave, ale to bardziej sci-fi.
      Jeżeli jednak będziesz próbowała fantasy, to książki Cassandry Clare są proste i przyjemne, pomimo nowych określeń. Więcej dziwnych nazw jest u Sarah J. Maas, ale jak się człowiek przyzwyczai to nie jest strasznie.
      Po prostu trzeba do tego podejść z odpowiednim nastawieniem ;)
      Daj znać czy spróbowałaś i jak Ci poszło! :)

      Usuń
  2. Gosposia wygrała wszystko <3
    Przy czytaniu w oryginale, nie trzeba czekać na łaskę i niełaskę wydawców, którzy lubią przerwać wydawanie serii bądź odkładać tłumaczenie w czasie. Wiem, o czym szumi zagraniczna blogosfera i nie czuję się "zacofana". Poza tym pogłębianie znajomości języka zawsze się przydaje. Same profity. Nawet wydania w miękkiej oprawie nie różnią się zbytnio ceną z polskim odpowiednikiem. Żyć nie umierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosposia <3 Tak się tworzy nowe znaczenia dla słów!
      O! Właśnie! Zacofanie! Zagraniczne nowości wydawnicze tworzą swojego rodzaju... Serie? Jak wszyscy o antyutopii to wszyscy. Jak wszyscy o bajkach, to wszyscy. U nas to tak niby jakoś próbują to połączyć i wszystko się rozłazi.
      Oprócz wydań w miękkiej oprawie są jeszcze wersje elektronicznie, gdzie też można zaszaleć ;>

      Usuń
  3. Czytam dużo w obcych językach (na tyle dużo, że czasami brakuje mi polskiego zwrotu, w miejsce obcego), a już YA i prawie wszelkiej fantastyki nie dotykam w tłumaczeniu. Bo po pierwsze: uważam, że polskie wydawnictwa nie dbają o dobrych tłumaczy - przetłumaczyć słowo w słowo to ja też umiem, a właśnie humor, klimat, specyfika języka danego pisarza umyka i książka dziwnym trafem staje się kiepska. A po drugie: jakoś zawsze mam wyrzuty sumienia, że czas swój marnuję na głupie lektury, a tak przy jakimś romansie czy YA mogę sobie powiedzieć "przecież obcy język ćwiczę! dokształcam się!" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww! eM też ma problemy z mówieniem po polsku, kiedy często jedyne co je pasuje, to angielski zwrot <3
      I z tłumaczami masz rację, eM teraz nawet dochodzi do wniosku, że te wszystkie książki, przez kiepskich tłumaczy robią się... Nijakie. Takie same.
      Ha! eM już teoretycznie nie powinna czytać YA, a za każdym razem, kiedy ktoś jej to wypomina, to eM używa tego samego argumentu. "No przecież angielskiego się uczę!" ;)

      Usuń
  4. O. Bardzo chciałabym czytać w oryginale (w ogóle nigdy nie pomyślałam, że aż tyle tracę, czytając tłumaczenia) ale, kurcze, mam problem z angielskim i nie lubię tego języka, choć wiem, że tak być nie powinno. Angielski to podstawa. Ostatnio jednak coraz więcej osób motywuje mnie by to zmienić i i takie argumenty są absolutnie motywujące. Ale, jeśli ktoś ma problem z tymi podstawowymi wyrazami, to czy poradzi sobie od razu z książką? Próbowałam ostatnio zagłębić się w angielskie Igrzyska Śmierci, ale to było trudne. Spróbuje jednak raz jeszcze. Choćby dlatego, by przeczytać trzecią część Fałszywego Księcia! :D

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten post! :) trzeba w końcu coś ze sobą zrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz od razu rzucać się na głęboką wodę! Jeżeli interesujesz się konkretną serią, zacznij od wyszukiwania w internecie informacji na jej temat. Dobrze to może wyjść, jeżeli lubisz jakiś serial, tam chyba więcej powinno być informacji co jakiś czas.
      Igrzyska z jednej strony nie są zbyt trudne w odbiorze, z drugiej strony, niektóre słowa, czy wyrażenia mogą sprawiać problemy.
      Najtrudniejszy, jest pierwszy krok! eM życzy powodzenia i trzyma kciuki! :)

      Usuń
  5. Bardzo bym chciała zacząć czytać po angielsku, ale nigdy nie mogłam się do tego zmotywować. Nie przepadam za ebookami, wiesz gdzie można w Polsce zdobyć książki po angielsku (oprócz empika)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale potrzebujesz stacjonarnie, czy może być wysyłkowo?
      Bo jeżeli chodzi o stacjonarne księgarnie, to eM może zaproponować jedynie American Bookstore, albo Bookcity. Z tym, że Bookcity ma swoją jedyną księgarnię w Warszawie. Co z AB, musisz sprawdzić. Bookcity ma także swoją stronę internetową, na której można zamówić książki, albo do domu, albo właśnie do ich księgarni.
      Jeżeli chodzi o wysyłkę książek, to eM może zaproponować bookdepository, gdzie może i serwis zagraniczny, ale dostawa darmowa bez względu na wielkość zakupów.
      eM ma nadzieję, że pomogła!

      Usuń
  6. Będąc w USA czytałam sobie Igrzyska Śmierci i było to całkiem przyjemne doświadczenie ;) Przywiozłam sobie nawet stamtąd kilka fajnych pozycji do kolekcji. Aż smutno się robi, że można tam znaleźć tanio tyle nowości - o wiele łatwiej niż u nas. Ba, tam nawet za darmo czasem oddają ;) Kusi mnie rozpisanie się na ten temat, mam nawet w planach opublikowanie takiego postu na blogu.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! eM bardzi mocno zazdrości Ci tego, że byłaś w USA!
      Bardzo.
      Bardzo mocno.

      Baaaardzo mocno! ;)

      Usuń

Copyright © eM poleca , Blogger