Przez kilka lat eM była przekonana, że bardzo trudno będzie jej znaleźć książkowy świat którego częścią nie chciałaby zostać tak jak tego z Igrzysk Śmierci.
Za żadne pieniądze świata!
Po przeczytaniu dwóch części Red Rising Pierce'a Browna, eM ma jedno spostrzeżenie.
Tak, da się stworzyć jeszcze straszniejszy świat, nigdy nie powinno się wątpić w ludzką wyobraźnię.
Co jest przerażające, ale to chyba już nie powinno dziwić.
Co jest z kolei przykre.
Jeżeli śledzicie czasami książkową blogosferę, to zapewne kojarzycie, że całkiem niedawno książki pana Browna spowodowały w niej poruszenie. Dokładnie wszystkich recenzji nie udało jej się zgłębić (bo sesja), ale pobieżnie przeczytane opinie zachęcały. eM, której ulubionym hobby w czasie sesji jest kupowanie książek (#zahajsrektoraksiążkikupuj), więcej nie trzeba było zachęcać.
No i nie można było zapomnieć o tym, że ostatnio ciężko o dobrego narratora płci męskiej w literaturze około YA. Miło czasami posiedzieć w głowie kogoś, kto więcej czasu spędzi na wykonaniu swojego zadania, niż na myśleniu z kim powinien spędzić resztę życia.
eM chciałaby od razu zwrócić uwagę swoim młodszym czytelnikom, że to Red Rising nie jest literaturą młodzieżową. Krwi się leje dużo. Teoretycznie w książkach młodzieżowych też się leje krew (ktoś jeszcze pamięta Marę Dyer?), ale tutaj jest dużo brutalniej. I są brzydkie słowa, bardzo brzydkie słowa. I jeszcze gorsze zachowania. Żaden bohater nie jest bezpieczny, nigdy nie wiadomo co się stanie.
Jak to powtarzał pewien profesor z Hogwartu: STAŁA CZUJNOŚĆ.
eM miała wrażenie, że autor miał jakiś magiczny generator motywów z którego przed napisaniem pierwszej części wygenerował kilka motywów, po czym próbował je ze sobą połączyć. Ewentualnie miał za dużo pomysłów i koniec końców, postanowił napisać o wszystkim.
No bo jak inaczej opisać historię w której przeplatają się motywy dystopii, starożytnego Rzymu i podbicia kosmosu przez człowieka?
I może to brzmi jakby eM nie podobała się ta historia, a tak wcale nie było! Świat przedstawiony jest ciekawie, połączenie motywów też ma sens.
Tylko jak zwykle coś zgrzytało. I tym razem nie była to przewidywalność wydarzeń (bo tu czasami można było się zdziwić), ale przewidywalność bohaterów. Tak, eM zdaje sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak archetyp, ale tutaj to wchodzi na nowy poziom.
Nie da się uniknąć tworzenia bohaterów, którzy nie przypominają charakterystyką tych z innych dzieł, szczególnie jeżeli mówimy o bohaterach występujących w tym samym gatunku. Jednak czytając, czy oglądając te dzieła, wiemy, że coś nam brzydko pachnie, ale zazwyczaj nie możemy określić, gdzie
Tutaj, pomimo gatunkowej mieszanki, eM miała wrażenie, że doskonale wie, skąd zna pewnych bohaterów. I nie, nie powie o kogo dokładnie chodzi i kogo przypomina, sprawdźcie sami!
Bo w ogólnym rozrachunku eM jest na tak.
Może to nie jest nic nadzwyczajnego, ale ciekawie jest zobaczyć nowe połączenie motywów w bardziej realistycznej (chociaż może to brzmi niezbyt dobrze, biorąc pod uwagę, że eM pisze o książce w której wszystko dzieje się w kosmosie, a nauka ewoluowała tak, że ludzie są naprawdę podzieleni w kasty także poprzez manipulację biologiczną). Czyta się całkiem szybko, chociaż początek pierwszej i drugiej części trochę się dłużył, ale potem akcja gnała do przodu tak, że eM nie była pewna czy wszystko dobrze rozumie.
Szczególnie, że eM nie mogła zapamiętać imion. W serii jest ich naprawdę dużo i w dużej mierze są do siebie podobne. Dodajcie do tego inspirację starożytnością i się zastanawiacie, czy czytacie o tej postaci o której myślicie, że czytacie. Ale spokojnie, da się do tego przyzwyczaić!
Tylko nie miejcie jakiś super wysokich oczekiwań, bo możecie się zniechęcić.
A teraz bardzo ważne pytanie: Znacie jakieś ciekawe próby połączenia motywów? Dajcie znać!
Tak, da się stworzyć jeszcze straszniejszy świat, nigdy nie powinno się wątpić w ludzką wyobraźnię.
Co jest przerażające, ale to chyba już nie powinno dziwić.
Co jest z kolei przykre.
Jeżeli śledzicie czasami książkową blogosferę, to zapewne kojarzycie, że całkiem niedawno książki pana Browna spowodowały w niej poruszenie. Dokładnie wszystkich recenzji nie udało jej się zgłębić (bo sesja), ale pobieżnie przeczytane opinie zachęcały. eM, której ulubionym hobby w czasie sesji jest kupowanie książek (#zahajsrektoraksiążkikupuj), więcej nie trzeba było zachęcać.
No i nie można było zapomnieć o tym, że ostatnio ciężko o dobrego narratora płci męskiej w literaturze około YA. Miło czasami posiedzieć w głowie kogoś, kto więcej czasu spędzi na wykonaniu swojego zadania, niż na myśleniu z kim powinien spędzić resztę życia.
eM chciałaby od razu zwrócić uwagę swoim młodszym czytelnikom, że to Red Rising nie jest literaturą młodzieżową. Krwi się leje dużo. Teoretycznie w książkach młodzieżowych też się leje krew (ktoś jeszcze pamięta Marę Dyer?), ale tutaj jest dużo brutalniej. I są brzydkie słowa, bardzo brzydkie słowa. I jeszcze gorsze zachowania. Żaden bohater nie jest bezpieczny, nigdy nie wiadomo co się stanie.
Jak to powtarzał pewien profesor z Hogwartu: STAŁA CZUJNOŚĆ.
eM miała wrażenie, że autor miał jakiś magiczny generator motywów z którego przed napisaniem pierwszej części wygenerował kilka motywów, po czym próbował je ze sobą połączyć. Ewentualnie miał za dużo pomysłów i koniec końców, postanowił napisać o wszystkim.
No bo jak inaczej opisać historię w której przeplatają się motywy dystopii, starożytnego Rzymu i podbicia kosmosu przez człowieka?
I może to brzmi jakby eM nie podobała się ta historia, a tak wcale nie było! Świat przedstawiony jest ciekawie, połączenie motywów też ma sens.
Tylko jak zwykle coś zgrzytało. I tym razem nie była to przewidywalność wydarzeń (bo tu czasami można było się zdziwić), ale przewidywalność bohaterów. Tak, eM zdaje sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak archetyp, ale tutaj to wchodzi na nowy poziom.
Nie da się uniknąć tworzenia bohaterów, którzy nie przypominają charakterystyką tych z innych dzieł, szczególnie jeżeli mówimy o bohaterach występujących w tym samym gatunku. Jednak czytając, czy oglądając te dzieła, wiemy, że coś nam brzydko pachnie, ale zazwyczaj nie możemy określić, gdzie
Tutaj, pomimo gatunkowej mieszanki, eM miała wrażenie, że doskonale wie, skąd zna pewnych bohaterów. I nie, nie powie o kogo dokładnie chodzi i kogo przypomina, sprawdźcie sami!
Bo w ogólnym rozrachunku eM jest na tak.
Może to nie jest nic nadzwyczajnego, ale ciekawie jest zobaczyć nowe połączenie motywów w bardziej realistycznej (chociaż może to brzmi niezbyt dobrze, biorąc pod uwagę, że eM pisze o książce w której wszystko dzieje się w kosmosie, a nauka ewoluowała tak, że ludzie są naprawdę podzieleni w kasty także poprzez manipulację biologiczną). Czyta się całkiem szybko, chociaż początek pierwszej i drugiej części trochę się dłużył, ale potem akcja gnała do przodu tak, że eM nie była pewna czy wszystko dobrze rozumie.
Szczególnie, że eM nie mogła zapamiętać imion. W serii jest ich naprawdę dużo i w dużej mierze są do siebie podobne. Dodajcie do tego inspirację starożytnością i się zastanawiacie, czy czytacie o tej postaci o której myślicie, że czytacie. Ale spokojnie, da się do tego przyzwyczaić!
Tylko nie miejcie jakiś super wysokich oczekiwań, bo możecie się zniechęcić.
A teraz bardzo ważne pytanie: Znacie jakieś ciekawe próby połączenia motywów? Dajcie znać!
Och, od dłuższego czasu ostrzę ząbki na tę książkę, bo brzmi intrygująco. Czytałam nawet fragmenty i rzeczywiście jest dosyć brutalnie.
OdpowiedzUsuń,,Red rising" naprawdę zapowiada się zacnie (chociaż ci archetypowi bohaterowie... no nie brzmi to dobrze), ale kurczę... wolę się nie nastawiać. Słucham rady eM i pozbywam się wysokich oczekiwań:D Już mam nauczkę ze ,,Szklanym tronem", na który tak się napaliłam, że rozczarowanie niemal mnie przygniotło. Do drugiej części podeszłam bez oczekiwań i nieźle się bawiłam. Morał: nie nastawiać się:D
Pozdrawiam ciepło!
P.
eM wie wszystko o rozczarowaniu związanym ze "Szklanym tronem", a następnie miłością do następnych tomów. Serio ;)
UsuńRed Rising jest naprawdę niezłą serią, więc może nie będzie tak źle jak z pierwszym tomem przygód Celeany. Nie no, na pewno tak źle nie będzie, tego eM jest pewna.
Mam już na półce oby dwa tomy i mam nadzieję, że tak jak ty się a nich nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńNo to eM trzyma kciuki, żebyś się nie zawiodła i życzy przyjemnej lektury ;)
UsuńMam już dwa tomy tej serii u siebie, więc jestem skazana na jej lekturę ;) Niestety wymagania wysokie wobec powieści mam zawsze na stracie - szukamy przecież tych perełek, do których będziemy wielokrotnie wracać ;)
OdpowiedzUsuńeM nie ma zawsze wysokich wymagań, bo czasami chce się tylko dobrze bawić. Z resztą, to jest temat na cały post, a nie jedynie na komentarz.
UsuńDlatego eM życzy przyjemnej lektury, bo pewnie taka będzie ;)