21:28

Sarah J. Maas - A Court of Mist and Fury (Dwór Cierni i Róż #2)


Wiecie jak trudno jest pisać o książce do której macie wiele zastrzeżeń, ale czytaliście już jej drugą część, która jest o wiele, naprawdę WIELE lepsze? 

Bo eM to przeżyła i powie Wam, że to nie jest proste. 
Dlatego, jeżeli nie czytaliście jeszcze Dworu Cierni i Róż, wiecie gdzie znaleźć opinię eM o nim. 

A jeżeli czytaliście i nie spodobało się Wam, to przeczytajcie co eM ma do napisania. Może warto dać drugą szansę?

Jeżeli znacie eM to wiecie, że jeżeli chodzi o książki Sarah J. Maas ma ona problem, bo zupełnie nie czuje początków (znanych również jako pierwsze tomy) jej historii. Tak było ze Szklanym Tronem. To samo z Dworem Cierni i Róż

Jednak Sarah zawsze ma plan. A przynajmniej ma pomysł co zrobić, żeby w kolejnych częściach okazało się, że ten słaby początek miał sens i musiał się wydarzyć. Z różnych względów.

W drugiej części poznajemy wiele nowych miejsc. Nareszcie! eM myślała, że nabawi się klaustrofobii czytając poprzednią część. Tam bohaterowie byli zamknięci jedynie w kilku miejscach. Dopiero w A Court of Mist and Fury mogą rozwinąć skrzydła (tak, ten suchar jest tutaj specjalnie).

Większy świat, to również więcej postaci i to tych złożonych, interesujących. Nie są jedynie tłem dla głównych bohaterów, ale sami w sobie mają coś, co powoduje, że chce się o nich dalej czytać.

No i należy wspomnieć o tym, że Maas znowu pokazuje, że jest mistrzynią jeżeli chodzi o pokazywanie relacji międzyludzkich (między Faeowych?) i to jak ludzie (Fae?) się zmieniają. Nawet Ci, których uważaliśmy za najbliższych. eM nie może się doczekać, kiedy część osób przeczyta tę książkę i zacznie marudzić, że znowu Maas zmieniła pewną postać na gorszą.
Życie.

I zabawa emocjami czytelników.

eM nie ma pojęcia jak Sarah to robi, ale za każdym razem, nie ważne jak mocno sobie obiecuje, że nie będzie pochłaniała jej nowych książek w kilka dni, tylko elegancko poczyta sobie bo kilkadziesiąt stron dziennie, wychodzi na to, że eM rzuca wszystko co ma do zrobienia (nawet pisanie pracy magisterskiej, której termin oddania zbliżał się bardzo niebezpiecznie #takbyło) i czyta.

Wątku romansowego nadal jest dużo, ba! Może nawet więcej niż w pierwszej części, ale poprawiła się jego jakość. Czuć chemię i to do takiego stopnia, że eM serdecznie poleca zaopatrzenie się w wachlarz albo spryskiwacz. Jest naprawdę gorąco!

Całe szczęście, więcej też się dzieje. W końcu jest jakiś cel we wszystkim co się dzieje, bohaterowie muszą działać, bo inaczej znajdą się mało ciekawej sytuacji.

Nadal nie jest to książką, którą bez zastanowienia można polecać wszystkim dookoła, ale ma coś w sobie. Ciekawy świat, różnorodność bohaterów, trochę przygody, dużo romansu.
Czego chcieć więcej do czytania podczas, kiedy wieczory coraz zimniejsze? 

2 komentarze:

  1. Też mam problem z początkami u Maas. "Szklany tron" uznałam za naprawdę słaby, ACOTAR taki meh... A potem ona tak się rozkręca! Rozwija skrzydła... :D
    Wiesz co, według mnie jednak jej te zmiany w bohaterach wychodzą tak średnio. To znaczy w ACOMAFie właściwie w ogóle mi to nie przeszkadzało, ale może to po prostu kwestia moich osobistych sympatii... Natomiast ona wg mnie robi to trochę... łopatologicznie? Stawia grubą kreskę między jednym tomem a drugim. Będzie szok, będą emocje, czytelnicy będą łkali. To znaczy ja nawet rozumiem powody i motywacje (tu i w Szklanym tronie), ale dla mnie wychodzi to jakoś topornie. A zauważyłaś, ile razy w ACOMAFie podkreśla się różnice między pewnymi dwoma bohaterami? Maas głośno krzyczy, który z nich jest super, a który nie. Ja i tak to widzę :D
    Ale, ale. Ja po prostu uwielbiam ACOMAF. Moja ulubiona książka Maas. Chyba przeczytam jeszcze raz po polsku, jak już wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pierwszy tom tej serii, ale i drugi (oraz trzeci) tom Szklanego Tronu... bo jeszcze się do tej autorki nie przekonałam ;) Ale może już czas?
    Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń

Copyright © eM poleca , Blogger