Myśleliście, że jak już rok 2017 trwa te kilka dni, to już uwolniliście się od postów podsumowujących poprzedni rok?
Ha! eM Wam na to nie pozwoli.
Od czego zaczynamy? Niech będzie od książek.
W tym roku eM nie udało się spełnić swojego planu minimum i przeczytać 52 książek, ale i tak jest nieźle, bo było ich 49.
Dla niewtajemniczonych, czytelnik intensywny według Biblioteki Narodowej, to taki, który w przeciągu ostatniego roku przeczytał co najmniej 7 książek.
Nie ma co narzekać, w końcu liczy się jakość lektury, a nie jej ilość, prawda?
Jeżeli już przy tym jesteśmy, to eM chciała napisać, że nie było jednej książki, która zachwyciłaby ją tak, że mogłaby o niej napisać, że była najlepszą lekturą 2016 roku. Chociaż Szóstka Wron była bardzo blisko zdobycia tego tytułu. eM bardzo dobrze wspomina też lekturę książek kontynuujących serie Sarah J. Maas, czyli Empire of Storms oraz A Court of Mist and Fury (zanim stał się Dworem Mgieł i Furii). Nie zawiodła, a nawet trochę zaskoczyła Cassandra Clare z Panią Nocy, czyli pierwszą częścią kolejnej serii o przygodach Nocnych Łowców. No i nie mogłoby być podsumowania 2016 bez Historii Pszczół Maji Lunde (o której może eM w końcu napisze, bo była cudowna!).
O złych książkach, eM nie będzie pisała, bo chyba wszyscy już słyszeli o Przeklętym Dziecku Harry'ego P.
Serialowo rok 2016 upłynął eM na próbach wmówienia sobie, że Shadowhunters wcale nie są tak źli jacy są naprawdę. eM stara się o tym nie myśleć.
W zeszłym roku eM z bólem serca musiała się pożegnać z Agentką Carter, która nie została przedłużona. Za to próby definitywnego pożegnania się z Pamiętnikami Wampirów spełzły na niczym, ale Oryginalni cały czas trzymają dobry poziom. Największe odkrycie? Serial, który ma w sobie wszystko to co kocha eM: ładnych panów, ładne sukienki i świetny, historyczny klimat. Mowa oczywiście o Victorii (opinii o niej też możecie się spodziewać!).
Jeżeli chodzi o muzykę, to rok temu o tej porze eM maltretowała nową płytę Adele. Potem przyszedł Dawid Podsiadło, a następnie eM przeprosiła się z Nate'em Ruessem i w końcu zakochała się w jego solowej płycie.
Jeżeli powiedzielibyście eM rok temu, że spędzi kilka tygodni na uczeniu się tekstów piosenek z musicalu o jednym z ojcu założycieli Stanów Zjednoczonych, to wiecie co by zrobiła? Tak, macie rację! Chociaż eM może nigdy nie zobaczyć musicalu, to sam soundtrack był dla niej płytą roku. Teksty, które świetnie pasują do historii, a zarazem są tak aktualne obecnie? Lubicie takie? To wiecie co możecie zrobić. Poszukajcie Hamiltona.
A jeżeli ktoś chce zobaczyć, czego eM słucha, kiedy nie maltretuje płyt, to może rzucić okiem na Muzyczny Spam eM, pojawiający się na blogu w momencie, kiedy eM musi się z kimś podzielić tym co znalazła.
Najsłabiej z tego wszystkiego prezentują się filmy. Fakt, eM nie była na zbyt wielu, dlatego pewnie najlepiej wspomina trzy. Dziennik Bridget Jones 3, czyli najlepszy poprawiacz humoru ze świetną muzyką. Doctora
Jeżeli chodzi o sprawy blogowe, to w 2016 roku nadszedł ten czas, kiedy eM się poddała i pojawiły się na blogu dwa miesiące bez żadnego postu. Niby eM nie miała wtedy ani czasu ani ochoty (nawet nie wiecie jak eM była bliska skończenia z blogiem!) na blogowanie, ale jednak irytacja na własną głupotę pozostaje. Do części blogowej eM może zaliczyć też Krakowskie Targi Książki, prawda? Chociaż eM była dopiero drugi raz, czuła że widzi to samo co wcześniej. Co nie zmienia faktu, że się doskonale bawiła.
Czas się pochwalić. Poniżej największe osiągnięcie eM tego roku.
A przy okazji eM pokazuje swoją prawdziwą twarz.
Czy eM ma jakieś postanowienia na 2017 rok? Pewnie coś się znajdzie (może nawet jest ich sporo), ale lepiej, żeby o tym nie pisała, bo zazwyczaj, kiedy pisze o swoich planach, to nic z nich nie wychodzi.
Wszystko?
Chyba tak.
Teraz czas na Was. Dajcie znać co Wam się podobało w 2016 roku? Czekacie już na coś, co ma się pojawić w 2017?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz