eM w książkach siedzi już od tylu lat, że powinna się w końcu nauczyć, żeby nie marnować czasu na książki, które maja przepiękne okładki. I których autorki jedną książką przekreśliły wszystko co budowały przez dwie poprzednie części a przy okazji zniszczyły kreację najlepszego bohatera wciskając w ową książkę narrację z jego perspektywy. Nie wypominając, że poprzednio owa autorka wybiła się tworząc historię, która w pewnym stopniu nawiązywała do obowiązujących trendów.
Oczywiście mowa tu o Veronice Roth i Niezgodnej.
I tak oto płynnie możemy przejść do głównego punktu tej wypowiedzi.
Naznaczeni śmiercią nie wyróżniają się niczym szczególnym. Cała ten pomysł na historię jest przeciętna.
Sam pomysł na skupieniu się na relacji głównych bohaterów pochodzących z narodów, które się nienawidzą, a sami bohaterowie są wobec siebie nierówni (jedno jest sługą drugiego), może i byłby ciekawy. Gdyby nie to, że już wcześniej podjęła się tego Marie Rutkoski i wyszło jej to o dużo lepiej.
Przez co eM co chwilę zastanawiała się, czy zwariowała (nie tym razem), czy może jednak już wszystko się zgadza, bo już coś podobnego czytała.
Najpoważniejszym zarzutem, który eM może postawić Naznaczonym śmiercią, jest to w jaki sposób został zbudowany świat. Okej, wiemy, że rzecz dzieje się w kosmosie, że mamy narody, które się nie lubią i że jest COŚ (nazywane Nurtem) co jest super ważne, super magiczne, ale nie ma żadnych konkretów, żeby przypadkiem nic nie było interesujące. No i oczywiście mamy wątek przeznaczenia, bo dorzucenie Wybrańców w młodzieżówce zawsze się musi sprawdzić.
I tak oto płynnie możemy przejść do głównego punktu tej wypowiedzi.
Naznaczeni śmiercią nie wyróżniają się niczym szczególnym. Cała ten pomysł na historię jest przeciętna.
Sam pomysł na skupieniu się na relacji głównych bohaterów pochodzących z narodów, które się nienawidzą, a sami bohaterowie są wobec siebie nierówni (jedno jest sługą drugiego), może i byłby ciekawy. Gdyby nie to, że już wcześniej podjęła się tego Marie Rutkoski i wyszło jej to o dużo lepiej.
Przez co eM co chwilę zastanawiała się, czy zwariowała (nie tym razem), czy może jednak już wszystko się zgadza, bo już coś podobnego czytała.
Najpoważniejszym zarzutem, który eM może postawić Naznaczonym śmiercią, jest to w jaki sposób został zbudowany świat. Okej, wiemy, że rzecz dzieje się w kosmosie, że mamy narody, które się nie lubią i że jest COŚ (nazywane Nurtem) co jest super ważne, super magiczne, ale nie ma żadnych konkretów, żeby przypadkiem nic nie było interesujące. No i oczywiście mamy wątek przeznaczenia, bo dorzucenie Wybrańców w młodzieżówce zawsze się musi sprawdzić.
O wywracanie oczami przyprawiało eM zachowanie bohaterów. Możecie wierzyć lub nie, ale eM naprawdę chciała podejść do tej historii bez uprzedzeń (w końcu to Roth zrobiła z Cztery to co zrobiła). Dostajemy bohaterkę (Cyrę), która miała chyba należeć do klubu silnych i niezależnych dziewczyn w YA, niestety coś nie wyszło i już po chwili podejmuje decyzje, które zaprzeczają temu, że Cyra kiedykolwiek myślała logicznie. Szaloonoki Moody byłby zawiedziony.
Natomiast o Akosie, nawet trudno jest coś napisać, bo chociaż pojawiło się kilka rozdziałów pisanych z jego perspektywy, to eM nic o nim konkretnego napisać. Znowu pojawia się problem rozróżnienia perspektyw (męskiej i żeńskiej) przez Roth. Gdyby eM nie czytała napisów na początku rozdziałów (no dobra, czasami tego nie robiła), byłaby jeszcze bardziej zagubiona niż była.
I jeżeli myślicie o tym, o czym eM myśli, że teraz myślicie po opisaniu przez nią dwójki głównych bohaterów to macie rację. Logiki w tym nie widać, ale istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś musi się wybrać do okulisty.
Trudno określić, czy jest to kwestia tłumaczenia, czy tego, że eM czytała Naznaczonych śmiercią od pewnego momentu dość szybko (bo chciała przejść do lektury czegoś ciekawszego, na przykład A Conjuring of Light), ale to co się działo, wydawało jej się bardzo... Urywane? Raz jesteśmy w jednym miejscu, kolejny rozdział - zupełnie inna sytuacja. Żeby nie było - podejrzenia dotyczące przysypiania zostały oddalone. Trochę szkoda, że Roth tak to wszystko poprowadziła, bo eM nawet nie jest pewna, ile lat mają bohaterowie i ile czasu minęło od poszczególnych wydarzeń.
Ale najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że Naznaczeni śmiercią są książką nijaką. Owszem posiada wszystkie znane nam wady młodzieżówek, ale to nie było na tyle złe, żeby rzucić książkę w kąt i do nigdy do niej nie wracać. Ba! Dla kogoś, kto jeszcze dużo nie czytał, może się ona okazać całkiem dobrą lekturą. Niestety eM to nie przekonało.
Naznaczeni śmiercią, są kolejnym przykładem książki, o której jest głośno tylko i wyłącznie ze względu na przepiękną okładkę, na której widnieje nazwisko znanej autorki. Nie popełnijcie błędu eM. Chyba, że nie przeszkadza Wam poświęcanie czasu na kolejną historię o której szybko zapomnicie.
A jeżeli macie ochotę na historię w tym stylu, eM serdecznie poleca Pojedynek (i pozostałe części) Marie Rutkoski. A jak je kupicie, to może w końcu ktoś wyda ostatnią część po polsku (eM chociaż czytała w oryginale, to nadal trzyma miejsce na półce na The Winner's Kiss).
A jeżeli macie ochotę na historię w tym stylu, eM serdecznie poleca Pojedynek (i pozostałe części) Marie Rutkoski. A jak je kupicie, to może w końcu ktoś wyda ostatnią część po polsku (eM chociaż czytała w oryginale, to nadal trzyma miejsce na półce na The Winner's Kiss).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz