Przed Wami kolejna porcja bukszots - czyli krótkich (jak sami widzicie różnie z tym bywa), bezspoilerowych (naprawdę się powstrzymuję!) opinii na temat książek, które przeczytałam w niedalekiej przeszłości. Część z nich polecam bardziej, część z nich polecam mniej.
Czytaliście już którąś z nich? Dajcie znać jak Wam się podobała!
Matt Haig - Jak zatrzymać czas
Nie pytajcie się w jaki sposób znalazłam How to stop time na goodreads.com. Prawdopodobnie był to wynik radosnego szperania po listach bardziej lub mniej znajomych użytkowników. Dodajcie jeszcze do tego informację, że prawa do ekranizacji zostały już sprzedane i że będzie w niej grał Benedict Cumberbatch - oczywiście, że musiałam to przeczytać.
Poza tym temat długowieczności (nie mylić z nieśmiertelnością!) zawsze jest ciekawy w odbiorze. I tak było tym razem - plus dostaliśmy jeszcze tajemniczą organizację, która trzyma w ryzach ludzi żyjących dłużej niż można się było tego spodziewać. Romans? Akcja? Znajdziemy tu trochę wszystkiego. Niestety nie jest to idealny mix - momentami czułam się, jakby autor chciał wcisnąć w jedną historię zbyt wiele, przez co nie wiedziałam co tak naprawdę jest głównym wątkiem.
To jest jedna z tych książek, którą zaraz po skończeniu ocenia się bardzo wysoko, natomiast po kilku miesiącach zaczyna się zastanawiać o czym to w ogóle było. Co nie zmienia faktu, że książkę czytało się bardzo dobrze (szczególnie, wyobrażając sobie Benedicta jako głównego bohatera).
Kendare Blake - Trzy mroczne korony/ Mroczny tron
Powiedzmy sobie szczerze. Dylogię (która już podobno dylogią dawno już nie jest) Kendary Blake przeczytałam tylko i wyłącznie dlatego, że mam słabość do ładnych okładek i akcji prowadzonych przez Moondrive Shop.
Chociaż sam pomysł jest świetny (trojaczki posiadające specjalne, całe podejście do kwestii Królowa może być tylko jedna), to obie książki wydają mi się przegadane. Czytając kolejne strony, aż by się chciało, żeby działo się jeszcze więcej. I żeby trochę mniej poszczególne panny marudziły a więcej wchodzono w szczegóły.
Jestem rozczarowana, że autorka postanowiła napisać kolejną część - szczerze powiedziawszy, zakończenie drugiego tomu jest tak ciekawe (i w pewnym sensie niejednoznaczne), że chociaż chciałoby się dowiedzieć co będzie dalej (i dostać odpowiedzi na pytania, bo niezbyt wiele ich dostaliśmy) to chciałabym, żeby takie zostało. I dla mnie prawdopodobnie tak się stanie.
Katherine Arden - Niedźwiedź i słowik/ The Girl in the Tower
Zupełnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie jest głośno o Niedźwiedziu i słowik. Naprawdę. Sama przeczytałam już dwie części trylogii Katherine Arden w oryginale i nie mogę się doczekać tego, kiedy będę mogła zatopić się w lekturze trzeciej części (chociaż trochę się tego boję, bo nie wiem czy jestem gotowa rozstać się z tymi bohaterami).
Pamiętam, że kiedy byłam mała, mama czytała mi baśnie ze wschodu Europy - i właśnie taki klimat czułam czytając Niedźwiedzia i słowika. Narracja jest delikatna, wręcz opowieść snuje się sama, wypełniona po brzegi stron magią i wschodnimi wierzeniami. Druga część jest nieco bardziej przyziemna, ale nadal bardzo głęboko osadzona we wschodniej kulturze. Bohaterowie i ich rozterki również są intrygujący. Ta historia po prostu wciąga.
Serio, przeczytajcie.
I zróbcie hałas, bo Niedźwiedź i słowik na to zasługują.
Leigh Bardugo - Trylogia Grisza: Cień i Kość, Szturm i Grom, Ruina i Rewolta
Miałam dwa podejścia do Trylogii Griszy. Za pierwszym razem, przeczytałam całość, po czym byłam tak rozczarowana wątkiem jednego z bohaterów (który był głównym powodem dla którego kontynuowałam czytanie), że nawet nie próbowałam przeczytać drugiej części. I pewnie tak skończyłaby się moja przygoda z tą serią, gdyby nie to, że przeczytałam Szóstkę Wron i ją pokochałam. Po czym dowiedziałam się, że Leigh będzie wydawała kolejne książki w tym świecie i postanowiłam, że zrobię to tylko dlatego, żeby znać kulisy historii (i bohaterów, którzy mogą się pojawić).
Czy było lepiej? Może trochę, bo wiedziałam czego się spodziewać, przez co próbowałam skupić się na tych bardziej interesujących mnie aspektach - czyli klimacie opowieści i zasadach, którymi w niej rządzą. No i kreacji jednego z bohaterów, która chociaż mniej niż za pierwszym razem - była bardzo ciekawa. No i w końcu poznałam uwielbianego przez wszystkich Mikołaja i zrozumiałam, dlaczego wszyscy z niecierpliwością czekają na King of Scars (w tym od tego momentu również i ja!). Jeżeli chodzi o pozostałe aspekty - Trylogia Griszy to typowa młodzieżówka. Mamy irytującą (nawet bardziej niż zwykle) "Wybraną" główną bohaterkę. Mamy niepotrzebne zawirowania miłosne.
W takim razie - czy warto? Jeżeli szukacie poprawnej lektury i nie straszne Wam typowe dla młodzieżówek schematy a lubicie wschodnie klimaty i ciekawe światy - spróbujcie. A jeżeli tak jak ja zakochaliście się w Szóstce Wron i chcecie dalej kontynuować przygodę ze światem stworzonym przez Leigh Bardugo, to ta historia to dla Was lektura obowiązkowa. Bo Mikołaj. I tyle mam do napisania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz