Pierwsza połowa 2021 roku w k-popie nie powaliła mnie. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że powiało nudą. A to że wytwórnie zaczęły się rozkręcać z comebackami i debiutami dopiero w maju, też nie pomogło. Dlatego przed Wami znacząco krótsze, w porównaniu do poprzednich, subiektywne podsumowanie k-popu w pierwszej połowie 2021.
[LINK]: Podsumowanie I połowy 2020 roku
[LINK]: Podsumowanie II połowy 2020 roku
Jak na razie rok 2021 uznaję za rok solistek w k-popie. Nie dość, że coraz więcej członkiń zespołów debiutuje jako solistki (m.in. Wheein z Mamamoo, Wendy i Joy z Red Velvet czy Rose z Blackpink), to te które debiut już dawno (albo i nie tak dawno) mają za sobą pokazują, że dalej dają radę. Jeśli chodzi o moje typy, to podzieliłabym piosenki solistek na dwa rodzaje: chillowanie i coś mocniejszego. Do tej pierwszej kategorii zalicza się IU i jej Lilac oraz Coin (ku mojemu zdziwieniu, nie jestem wielką fanką Celebrity) oraz Wheein z Watercolor. Gdybym układała playlisty na każdą porę roku (czego udaję, że nie robię), to obie panie i ich utwory znalazłyby się w wiosennych klimatach, które dają ciepło i nadzieję.
Oczywiście coś mocniejszego też się znajdzie. A raczej ciemniejszego, jeśli chodzi o klimat. Bo pisząc o pierwszej połowie 2021 nie mogłabym nie wspomnieć o Sunmi i Tail z jedną z najlepszych choreografii tego roku oraz kocim klimatem (chciałam już napisać, że z kocią muzyką, ale to zupełnie nie o to chodzi). Na playliście ulubionych piosenek z 2021 roku bardzo szybko znalazła swoje miejsce również Chungha z Bicycle (w ogóle cała jej płyta Querencia, jest dość miła dla ucha!).
Zostając w podobnym klimacie, należałoby wspomnieć o dość nowych wydaniach Twice, czyli Perfect World (nie wiem jak Wy, ale ja zauważyłam, że dużo bardziej lubię japońskie wydania Twice niż te koreański) oraz LOONA i Paint the Town, które byłoby jeszcze lepszą piosenką, gdyby nie refren, który cierpi na to, na co cierpi bardzo dużo refrenów w k-popie, czyli brak tekstu oraz onomaptopeje. Warto też wspomnieć w tym miejscu o moim ulubionym tegorocznym debiucie, czyli Purple Kiss z Ponzona, która ma niepokojący klimat, trochę przypominający piosenki Billie Eilish.
Powiedzieć, że jestem obecnie zakochana w brzmieniu jakim uraczyły nas zespoły z Big Hit Music i BeLift Lab podczas comebacków, to jakby nic nie powiedzieć. W tym momencie w mojej czołówce piosenek z 2021 jest Tomorrow by Together i ich 0x1= Lovesong (I know I love you), które podejrzewałam, że będzie dobre, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Zaraz po nim jest Anti- Romantic oraz Magic a tak naprawdę również i pozostałe piosenki z ich albumu The Chaos Chapter: Freeze. Zaraz po nich jest Enhypen z Drunk-Dazed, którego teledysk spowodował, że miałam flashbacki do Zmierzchu (ale w pozytywnym znaczeniu, jeśli można to tak nazwać) i już nie mogę się doczekać ich kolejnego comebacku i dalszej części historii ich uniwersum. Nie może tu też zabraknąć BTS i ich wakacyjnych bopów, czyli Butter (nawet nie wiecie ile sucharów dotyczących tej piosenki stworzyłam) i świeżo wydanego Permission to Dance.
Zostając przy wakacyjnych klimatach na mojej letniej playliście (której nadal udaję, że nie mam) a raczej jej początkach, należałoby wspomnieć o Oh My Girl z ich Dun Dun Dance, które może nie jest nadzwyczajną piosenką, ale za każdym razem, kiedy ją słyszę to humor automatycznie mi się poprawia. A całość zakończymy Alcohol Free od Twice, które musiało mnie zaatakować na Tiktoku, żebym je doceniła oraz jeszcze jedna piosenka z ich płyty, która moim zdaniem powinna być title trackiem, czyli Scandal.
Jeśli jesteście ciekawi całości tego bardzo subiektywnego zestawienia, to łapcie link do playlisty ze wszystkimi piosenkami z pierwszej połowy 2021. Natomiast ja czekam na Wasze komentarze i to czego Wy słuchaliście - może macie swoje top 5?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz